Na wstępie tego tekstu zaznaczam, że sąsiadów mam bardzo
dobrych. W żadnym razie nie są „awanturujący się”, zwykle życzliwi, a w
chwilach krytycznych wręcz bardzo
pomocni.
Obserwacje życia na osiedlu, które jest wraz z niektórymi
mieszkańcami (np. autorka tego tekstu) wprost reliktem z PRL mieszczą się więc
w tematyce bloga. Chociaż… opisane poniżej sytuacje są współczesne:)
Z młodzieńczych lat pamiętam swoje własne kpiące parsknięcia
na myśl o starszych paniach bardzo zainteresowanych życiem sąsiedzkim i wręcz
pilnujących, z perspektywy swoich okien, bieżących wydarzeń. Otóż nadeszła
chwila gdy ja sama zamieniłam się w taką obserwatorkę i rejestratorkę
osiedlowego życia. Nie, żeby z nudów, ale tak „przy okazji” wykonywania
domowych czynności spoglądam na blokowe vis a vis. Kto ma kwiaty na parapecie
zdobywa u mnie plus. Kto często myje okna dostaje plus podwójny, ale to chyba z
powodu tego, że sama pucuję szyby średnio raz w miesiącu bez względu na pogodę.
Może dlatego tak dużo widzę i rejestruję :)
Wyróżniającą się grupą sąsiadek są tak zwane „Praczki” czyli
Panie nadzwyczaj często suszące tekstylia na balkonach. suszarkach okiennych
lub wręcz na okalających bloki trawnikach. Sama mianowałam się liderką tej
grupy gdyż bezczelnie i notorycznie
wykorzystuję w celach pralniczych zewnętrzną przestrzeń wspólną. Na swoje
usprawiedliwienie mam wykonywanie prac pielęgnacyjnych na tymże terenie
zielonym, w tym nierzadko, inwestycje w sadzonki. Więc chyba mogę rozwiesić pranie na tyłach
budynku unikając oczywiście ekspozycji intymnych części garderoby? Grupa „Praczek”
idzie moim śladem, a pozostali lokatorzy się nie skarżą. Pozostając w zgodzie z duchem czasu nie omieszkam
sarknąć, że wśród „Praczek” są wyłącznie kobiety. Parytetu nie ma tu za grosz.
Niektórym sąsiadom nadaję przydomki charakteryzujące ich
postacie. Jest, na przykład, pan „Gładki” – młodzieniec o miłej fizjonomii i
krótko strzyżonej fryzurce a jego postać ogólnie sprawia wrażenie dobrze
oszlifowanego – więc gładki taki! Potrafi jednak być bardzo ekspresyjny
wykrzykując nie bacząc na szeroko otwarte okno, miłosne wyznania swej partnerce
słowami: ”Ja cię, k…a, tak kocham!” Och,
jak to brzmi:))
Jest także pan „Cacydupek”, który idąc stawia drobne, niemal
taneczne kroczki i wdzięcznie przekrzywia głowę w chwilach kontemplacji paląc
papierosa na balkonie. Zaznaczam, że określenie „cacydupek” należy odczytywać w
tonie czysto żartobliwym, pozbawionym cienia pogardy i wręcz pieszczotliwym.
Jest równie zabytkowe jak ja bowiem pochodzi z repertuaru mojego Taty.
Przedstawicielką młodego pokolenia jest u nas nastolatka w
typie „Zombi” ze wzrokiem na stałe utkwionym w ekranie smartfona. Zastanawia
mnie jej technika zamykania drzwi bez użycia oczu… Kopniaków w drzwi nie słychać wiec jak to
robi?
Pani „Zielona” ma w oknie rolety w tym intensywnym kolorze.
Odsłonięte rolety ukazują sporych rozmiarów telewizor tak umieszczony, że swoim
sokolim okiem mogę kontrolować jej gust telewizyjny.
„Pani w Bereciku” zalicza się do miłośniczek kwiatów
balkonowo parapetowych oraz pucowania okien. Nie wyprzedza mnie w
częstotliwości, ale w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym ukazuje się z
wiaderkiem oraz szmatką przyodziana w berecik dla ochrony głowy. Niestety,
prawie nigdy nie pozostawia okien otwartych w przeciwieństwie do swoje
sąsiadki, która uwielbia szeroko otwarte wrota balkonowe. Szkoda tylko, że
dostępu do wnętrza chroni firanka i nie mogę podglądać. Wrrr…
Specyficzną grupę sąsiadów stanowi załoga pracowników firmy
Wod-kan-gaz mieszczącą się w lokalu dawnego sklepu spożywczego. Chłopaki
zajmują wszystkie miejsca parkingowe na ulicy - Wrr… Ale, wyremontowali
chodnik, posadzili krzewy i służą pomocą w przetykaniu zlewu i innych drobnych
usterek domowych. No i nie klną głośno! Więc są zaliczeni do sąsiadów
pożytecznych:)
Taka to ze mnie jędza, podglądaczka i komentatorka cudzego
życia.
Tak, tak, wiem. Też jestem podobnie wnikliwie podglądana o
czym przekonałam się podczas krótkiej wymiany zdań z napotkanym sąsiadem. Z
rozbrajającą szczerością upomniał mnie:
- Zazwyczaj okno u Pani
otwiera się pomiędzy 7.00 a 7.30 a dziś się Pani spóźniła!
Tak więc „Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie”.
Wszystkim
moim sąsiadom z którymi zdarza mi się zaproszenie
„na kawkę”, pomoc sąsiedzka oraz wzajemne częstowanie czymś dobrym co udało się
ugotować lub upiec i pogaduszki balkonowo-ogródkowe, dedykuję ten tekst i różę
ze wspólnego ogródka!
ps. A już niedługo do mieszkania obok wprowadzi się nowy lokator! Już się nie mogę doczekać okazji do nowych obserwacji.