Nie, nie! Nie teraz, ale bardzo wiele lat temu:)
Bywało bowiem tak, że trochę wzbogaceni w USA lub w Kanadzie, powojenni emigranci, wzruszeni niedostatkiem rodaków w Polsce Ludowej, starali się pomagać przysyłając zza oceanu co nieco. Kilka dolarów ukrytych w listach oraz niekiedy spore paczki z różnościami. Banknoty w listach nie wzbudzały u dziecka emocji za to taka paczka oklejona zamorskimi naklejkami i stemplami – jak najbardziej!
Ach, co też jest w środku? Dziecięce paluszki pociągały za sznurek, obracały paczkę na wszystkie strony wyobrażając sobie” „Bógwieco:) Ale trzeba było czekać, aż dorośli rozpoczną otwieranie pudła. Myślę, że odwlekali ten moment bo także napawali się radosnym oczekiwaniem.
W środku było po amerykańsku kolorowo. Dominowały tekstylia w jaskrawych barwach i ekscentrycznych jak na socjalistyczne gusta wzorach. Oczywiście nylony i stylony, a z czasem nawet krempliny. Zdarzały się sztuki pościeli lub kuponiki materiału do uszycia czegoś. Były puszeczki z zawartością, której przeznaczenia już nie pamiętam. Pudełeczka z tabletkami chyba aspiryny albo coś w tym rodzaju. Tasiemki, gumki do wciągania, włóczki, a nawet paczuszki gumy do żucia, która wtedy była produktem egzotycznym i dość kłopotliwym w użyciu.. Denerwował szybko znikający słodki smak a długotrwałe poruszanie szczęką bolało. Spożywczy asortyment darów uzupełniał kartonik paczuszek z proszkiem do pieczenia. Za wielką wodą uznano, że nieco pulchności nam się przyda: ) Nie domyślili się, że dziewczynka marzyła o „śpiącej” lalce… Były za to sukieneczki z falbankami i słodkie sweterki.
Skąd te wspomnienia? Ano tak: Zatęskniłam za odświeżeniem mieszkania. Prawdziwy remont choć woła i piszczy - obecnie niemożliwy, więc postanowiłam zadowolić się organizowaniem „po remontowej” świeżości w szafach, pawlaczach i innych zakamarkach. Doszło do tego, że wyprane zostały zapasy naszyjników i korali wraz z wiklinowymi pojemnikami których zamieszkują:) A potem to już poszło! Dalejże wywlekać zakurzone i zapomniane zawiniątka. W jednym z nich natrafiłam na przechowywane przez dziesięciolecia skarby z amerykańskiej paczki w postaci całkiem nieprzydatnych prześcieradeł i pseudo poszew na kołdry o kosmicznych rozmiarach. Materiał przetrwał bez szkody dla kondycji i urody, ale postanowiłam zachować tylko wspomnienia i niepotrzebne zwoje przekazać w czyjeś ręce w ramach zbiórki tekstyliów używanych. Rymmms… Do wora! Poszło…
Z zamorskich darów zachowałam samotny banknot, pochodzący z późniejszych niż wspomniane paczki czasów i został przysłany jako załącznik do świątecznych życzeń. Jest ładny i nie zabiera dużo miejsca więc niech zostanie.
Moja matka trzymała kwiatowe mydło ( kostkę) z Ameryki w pościeli. Przez pierwsze dziesięć lat pachniało. Następne dwadzieścia to już była siła przyzwyczajenia
OdpowiedzUsuńOj tak! Kiedyś trafiło do naszej paczki opakowanie talku o zapachu lawendy. Talku nigdy nie użyto ale zapach wykorzystany do cna w szafce z pościelą. Całkiem niedawno wyrzuciłam:))
UsuńA "Ciocia UNNRA" (United Nations Relief and Rehabilitation Administration)? Pudła ze sztywnego kartonu zawierały konserwy z napisem "Horse meat Canada", Puszki wielkości pasty do butów ze znakomitym dżemem, większe z krakersami. W czym była guma do żucia i rozpuszczalna kawa w niewielkich porcjach? Nie pamiętam, nie dane mi też było spróbować. Pamiętam przyniesione skądś zawinięte w papier masło orzechowe. Była też okolicznościowa piosenka kończąca się słowami: "I po co ci ta UNNRA, i po co ci te śledzie, wykonaj plan trzyletni to zapobiegniesz biedzie". (Mareczek)
OdpowiedzUsuńDarów od Cioci UNRY nie doświadczyłam ale z twojego opisu wynika, że były to zapasy z prowiantu dla żołnierzy. Krakersy, konserwy, guma do żucia...
UsuńA pioseneczka jak najbardziej pasująca do czasu odbudowy.
Z "paczek" zapamiętałem spodnie długie brązowe, sukienne, które nosiłem "przed podstawówką jeszcze, przez kilka lat aż się zdarły.
OdpowiedzUsuńTo były prawdziwie zasłużone spodnie skoro wciąż są w pamięci.
UsuńWspomnienia, to cudowna sprawa. Zmuszają pamięć do pracy, przypominają o miłych chwilach, bo chętnie wspominamy, to co dobre. O paczkach z Unry opowiadała mama, bo nimi płacono babci za pracę w szkole tuż po wojnie.Innych zagranicznych paczek nie dostawaliśmy. Znajomy, który wyjechał do Kanady, po przyjeździe w 1989 na chwilę do Polski, ofiarował mojemu synowi jednego dolara kanadyjskiego, który jednak się nie uchował, bo został wydany w "Baltonie",sklepie podobnym do Pewexu. Ukłony.
OdpowiedzUsuńKanadyjskie dolary były mniej warte niż USA-sowskie, ale ładniejsze:))
UsuńPozdrawiam ciepło bo sierpniowo:)
To ja opowiem historię trzypokoleniowego ciuszka. Z paczek zagranicznych wysyłanych tuż po wojnie ludności w Polsce moja Mama dostała krótkie spodenki. Nie byle jakie to były spodenki, bo spodenki do gry w tenisa, białe, z granatowymi paskami, zapinane na mnóstwo guzików, a uszyte tak świetnie, że doskonale podkreślały figurę. Cóż to był za rarytas w tamtych czasach. Nosiła je zatem Mama na każdych wakacjach przez dobrych kilka lat, nawet jeszcze po urodzeniu mojego brata, bo zachowała po pierwszej ciąży figurę smukłej nastolatki. Potem zapadły w długą drzemkę w szafie na lata i.. zostały uroczyście podarowane mnie. Był rok 81, straszny kryzys, takie spodenki i to jeszcze "zagramaniczne" to było naprawdę coś. No i pasowały, figurę miałam jak kiedyś Mama, nosiłam je dość długo, aż.. zaszłam w ciążę i znów zostały odłożone do szafy. A po latach przymierzyła je moja córka i okazało się, że pasują i na trzecie pokolenie. Taka to historia jednego ciuszka. : ) Swoją drogą, cóż za mocny materiał. Nic się z nimi nie stało, jedynie trochę pożółkły. A mają te spodenki już lat 70 z okładem.
OdpowiedzUsuńCudowna historia! Nie wyrzucać tak zasłużonych spodenek, następne pokolenia czekają:)))
UsuńPotwierdzam! Odświeżanie budzi wspomnienia. Właśnie tego doświadczam, bo też zaglądam w każde zawiniątko.
OdpowiedzUsuńJa robię też selekcję: wora albo do odświeżenia! Odświeżanie zwycięża i pralka pracuje na okrągło a ja biegam "na pole" i zbieram nawet niedoschnięte rzeczy gdy nadciąga ciemna chmura.
UsuńJa piorę w pralce wszystko, co miękkie (łącznie z niektórymi butami), a twarde zwykle ładuję do zmywarki. Teraz jednak nie mogę z niej korzystać, ponieważ jeszcze nie podłączona.
UsuńA na "zabytki" wygospodarowałam specjalną szafkę. Wszystkie już są w jednym miejscu.
UsuńTo już nie jest żadna szafka tylko mauzoleum:))
UsuńNiedaleko mojego miejsca zamieszkania był szpital gruźliczo - zakaźny, który otrzymywał z UNRY m.in. dary w postaci przeróżnych smakowitości dla oddziału dziecięcego. Na tym zakaźnym oddziale znalazł się mój brat. Kiedy wyzdrowiał i kwalifikował się do wypisu, zakradł się do dzieci chorych na inną chorobę zakaźną, aby zakazić się i dzięki temu swój pobyt w szpitalu przedłużyć, bo w domu takich delicji nie było.
OdpowiedzUsuńA to mały kombinator:)) Na tym przykładzie widać jak wielka jest siła smaku.
UsuńMój znajomy mawiał:"Z żołądeczkiem nie ma żartów".
Nie UNNRA, ani nie UNRA, tylko UNRRA, jestem taki mądry, bo do dziś zachowało się w doskonałym stanie pudło z owej UNRRY. Byłem mały więc pamiętam tylko kakao, mleko i jajka, wszystko w proszku nie dającym się łatwo rozpuścić.
OdpowiedzUsuńJak dobrze jest mieć kogoś mądrego w swoim gronie:)
UsuńDla malucha ważne było to co się dało paluchem wygrzebać do natychmiastowej konsumpcji. Mleko w proszku świetnie się do tego nadawało.
Jeszcze prezentowany banknot. Około 1965-69 w Pewexie starczał na cztery flaszki Wyborowej. Dziś, po wymianie w kantorze na bochenek chleba. (Mareczek)
OdpowiedzUsuńNo i dlatego nie wymieniam:) Ładny jest.
UsuńBo to solidne spodnie były:))
OdpowiedzUsuńThanks for sharing this amazing and informative post. keep sharing with us.
OdpowiedzUsuńThank you very much and welcome:)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńlove the content of this blog and the positive you have. Thanks!
Dziękuję i zapraszam:))
UsuńAction cures doubt.’ Keeps me moving forward!
OdpowiedzUsuń