Niełatwo wyrwać się z kręgu Kultury i Sztuki. Jak „ucapi” człowieka to tak trzyma czas jakiś. Chcąc nie chcąc uwaga kieruje się w stronę estetyki, piękna zatrzymanego w niepozornych czasem przedmiotach. Oczywiście poszukuję piękna z epoki PRL.
Zaczynam od spraw przyziemnych. Chodzi bowiem o dekorację trawnika okalającego gmach Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Gmach sam w sobie jest już chyba zabytkiem architektury socrealizmu podobnie jak sąsiadujący z nim kultowy Hotel Cracovia. Hotel, uznany oficjalnie zabytkiem, ocalono od wyburzenia, ale przesłonięto gigantycznym banerem reklamowym skutecznie szpecąc ten zakątek miasta. Ech… Taki los nie spotkał kamiennych figurek owiec na trawniku zacnej rolniczej uczelni.
Popatrzcie jak bije w oczy socrealistyczny styl rzeźby tak charakterystyczny dla PRL. Awangardowe w kształcie, kamienne owce, ustawiono w tym miejscu aby były symbolem nowoczesności wkraczającej w domy i zagrody rolników oraz wskazywały na rozwój nauk rolniczych. Tak też się stało, uczelnia stopniowo awansowała. Od pogardliwego „Wysrolu” /Wyższa Szkoła Rolnicza/ poprzez Akademię Rolniczą dziś pyszni się statusem Uniwersytetu Rolniczego. A owieczki nadal te same choć „nadgryzione zębem czasu”. Wciąż towarzyszy im jedna z najstarszych w mieście fontann. Fontanna była sensacją i dumą tego miejsca. To tu, studenci pokolenia’68 urządzali happeningi polegające na łowieniu nieistniejących żab. Ech… Fontanna pryska wodą nadal, ale o żabach już nikt nie pamięta.
Podoba mi się socrealistyczny styl przedmiotów użytkowych. W domowych zbiorach zachowały się takie autentyczne peerelowskie perełki:
Wazonik na kwiatki.
Spokojny, łagodnie asymetryczny kształt. Stabilna, dobrze wyważona podstawa naczynia z definicji zawierającego wodę. Leśne konwalie były tu bezpieczne i pięknie wyglądały.
Cukiernica. Kształtem przypomina cytrynę… może ten kształt miał zastąpić nieosiągalne owoce towarzyszące herbacie wraz z cukrem?
Ktoś ma ochotę na słodką herbatę z cytryną? Bardzo proszę, cukier jeszcze niereglamentowany więc cukiernica obszerna, ale cytryna dostępna w wersji „na pridumku i prigladku” - patrząc na kształt cukiernicy.
Może kawa?
Modnie i szykownie podana w eleganckim dzbanko-termosie. Szczelne zamknięcie utrzymywało aromat zalanej wrzątkiem kawy a po rozlaniu jej do filiżanek przynajmniej część fusów zostawała w dzbanku. To nazywano eleganckim piciem kawy i dlatego używano rzadko występujących na stole filiżanek. Dzban ma piękny kształt. Jego wysmukła linia podkreśla proporcje dobrane wprost idealnie. Błysk polerowanej blachy /stal nierdzewna jeszcze wtedy nieznana lub nie stosowana zbyt powszechnie/ wprost uroczy.
Socrealizm to styl proklamowany i uchwalony w ZSRR. Uznany jako jedynie słuszny i narzucony twórcom wszystkich socjalistycznych krajów. Cóż z tego, że narzucony, skoro ładny?
Te przedmioty mają swój klimat :-)
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie nic się nie uchowało,
bo Mama bardzo skutecznie wszystko wyrzucała i wymieniała na nowe.
Jasna, ja ich nie chroniłam jakoś specjalnie, po prostu zostały i już. Są na "emeryturze", na półeczce, w roli ozdoby. Mam też plastikowe, małe tacki niegdyś zamienniki talerzy chyba na okazje piknikowe. Strasznie mocne, odporne na działanie wszystkich czynników. Używam do dziś.
UsuńUcho dzbanka przytwierdzone na nity, zdaje się... Kiedyś to było naprawdę ładne, zanim Zachód do nas nie dotarł.
OdpowiedzUsuńZa kawę bardzo dziękuję, herbatę poproszę, przepraszam trochę pomarudzę, bo zieloną pijam, bez cukru, cukiernica będzie tymczasem nam słońce zastępować. Pozdrawiam:))
akwamarynko, zielona herbata w PRL nieznana była. Chyba, że zaliczymy zielone opakowanie herbaty "Ulung"... straszne świństwo to było i tylko dodatek cytryny ratował jaki taki smak. Jak się miało szczęście to się miało i cytrynę.
UsuńMasz rację, ucho jest nitowane. Ale mocne te nity bo trzymają jak nowe.
Dzięki za odwiedziny, zapraszam częściej.
Co do zielonej herbaty to w PRL, chociaż bywała, to się nie przyjęła jako "mało wydajna". Ale można było ją przywieźć z Gruzji, i to nie tylko zieloną ...
UsuńA socrealizm nie był zły, i nie był formą stałą, bo dość mocno ewoluował. W latach 70' ub.w. odcisnął swoje silne piętno w architekturze, i wyposażeniu wnętrz (słynne meble z NRD). W malarstwie - poza plakatami z lat 50' - chyba nawet nie zaznaczył swojej obecności. Był faktycznie stylem przyjemnym i lubianym, nawet na Zachodzie, z uwagi na swoje duże walory użytkowe.
Anzai
Malarze buntowali się za narzucanie stylu i tworzyli wbrew doktrynie tworząc nowe kierunki. Wzornictwo socrealistyczne było po prostu ładne a przedmioty bardzo funkcjonalne. Pamiętam obrotowe fotele /to był hit!/ tak idealnie dopasowane do ludzkiego ciała, że każdy, dosłownie każdy człowiek czuł wielką wygodę. Nigdy potem nie spotkałam tak idealnych siedzisk.
UsuńZielonej herbaty nie pamietam...Sama byłam raczej "zielona" w wielu dziedzinach:))))
To był chyba złoty okres dla rzeźbiarzy. Pomniki "szły jak woda" im większy tym lepszy, a płacono zdaje się od tony pomnika... albo od objętości...
UsuńTaki nowohucki Lenin to kolos - ciekawe jaka była stawka wynagrodzenia za 1 kg pomnika?
Masz rację Bet. Socrealizm był tym dla malarza artysty, czym płachta dla byka. A rzeźbiarzom nie płacono za całość pomnika. Oni dawali tylko projekt wykonany w jakimś tworzywie plastycznym, a inni odlewali. Nie wiem jak to było z tymi "prawdziwymi: co kuli w marmurach.
UsuńAle przypomina mi się doskonała anegdota.
Gdy na początku lat 70' ub.w. szukałem jakichś dokumentów w archiwum, trafił mi się rachunek za: "powieszenie i oprawienie Bieruta". Chodziło o zdjęcie w ramce - wtedy obok godła "wieszało" się przywódcę narodu.
Anzai
anzai, gdzieś mi się "obiło o uszy", że rzeźbiarze zarabiali "od kg pomnika", ale nie będę się spierać bo to wieści zasłyszane i nie sprawdzone. Przy okazji wyszło, że to co ja nazwałam socrealizmem tak do końca nim nie jest/patrz wymiana zdań z Antonim/ Faktycznie prawdziwy socrealizm trwał w Polsce dość krótko i nie zrobił większych szkód w kulturze. Tak twierdzę ja bo uważam Pałac Kultury i Nauki w W-wie oraz całą N.Hutę za ładną i funkcjonalną architekturę. Pomniki socrealistyczne już odpoczywają w jakichś zakamarkach muzealnych więc już nie szpecą.
UsuńA cały ten socjalistyczny design, który umownie często nazywa się "socrealizmem" - jest ładny, łagodny i funkcjonalny. Podziwiany w świecie i...kopiowany co wkrótce udowodnię.
"Powieszenie Bieruta" przypomina mi dekorowanie wystaw sklepów warzywniczych portretami przywódców. Zdarzał się Gomułka wśród główek kapusty i pęczków marchwi.
No to widocznie tylko ja należę do tej grupy "makabrystów", którzy w "powieszeniu i oprawieniu Bieruta" widzieli w pierwszej chwili powieszenie Bieruta, obciągniętego ze skóry na stryczku.
UsuńA z tym socrealizmem to faktycznie Polacy namieszali. Realizm socjalistyczny rozpanoszył się w ZSRR w latach 30' ub.w., ale gdy najlepsi przedstawiciele Chagall i Kandinsky uciekli na Zachód to to co wcześniej tacy surrealiści jak Dali i Courbet wymyślili zaczęło się ścierać z tym co robiono w Europie wschodniej. W rezultacie tylko w Polsce, a potem nieśmiało w NRD pojawił się ten socrealizm, czyli niepokonany przez ZSRR realizm socjalistyczny. I tak Zachód zdobywał Dali, a na wschodzie malowano zgodnie z tym co nakazał ZSRR. Oczywiście te moje prywatne rozważania dotyczą tylko niektórych obszarów malarstwa i rzeźbiarstwa, i w jeszcze mniejszym stopniu architektury (także wnętrz).
Anzai
anzaj, "pęcam" z zazdrości! Ja nie potrafię tak rozważać:)))))
UsuńA to co znaczy? Na wagary się chodziło! Przecież też musiałaś mieć na studiach "Historię sztuki"? Zresztą to są tylko moje gdybania z autopsji, bo przecież sztuka to nie tylko malarstwo i rzeźbiarstwo, ale podobno jeszcze 8 innych muz. A samo malarstwo też dzieli się na kilkanaście działów bardzo skrajnych np. krajobrazy i portrety, gdzie też inaczej rozkładały się akcenty wschodniego i zachodniego socrealizmu. Generalnie to jednak masz rację: funkcjonalność i utylitarność zdominowana przez surrealistów to główne cechy tego okresu.
UsuńAnzai
Historię sztuki przerabiałam w LO, potem, z tych dodatkowych, to już tylko "ekonomia polityczna":))) Coś tam czytam i wiem, a nawet oglądam w dziedzinie sztuki, ale tak szczegółowo dyskutować o stylach i działach w ich obrębie, nie podejmuję się.
UsuńDlatego pęcam z zazdrości:)))
ps ale mam inne talenty:)))
Kiedyś się zaśmiewaliśmy na studiach z koleżanki, która nie potrafiąc zapamiętać nazw różnych stylów zmieniała ich brzmienie. I wtedy właśnie los mnie skarał bo prowadząc wykład (jako studenci mieliśmy to w programie metodologii) byłem tak zestresowany, że kilka razy zamiast "eklektyzm" powiedziałem tak jak nasza koleżanka: "klekotyzm". Ale wykład zaliczyłem, chociaż sala pękała ze śmiechu.
UsuńAnzai
zaliczyłeś bo posłużyłeś się metodą "uczyć bawiąc". Zaliczyłeś nawet dwa przedmioty: historię sztuki oraz dydaktykę pedagogiczną.Geniusz wprost!
UsuńI tym mnie dobiłaś, bo do egzaminu z "Historii sztuki" podchodziłem bezskutecznie wiele razy, a gdy wreszcie zagroził mi komis, pan docent wpisał mi "zal", mówiąc: "obyśmy się nigdy więcej nie spotkali".
UsuńAnzai
Raczej doceniłam!
UsuńU mnie sie zachowal komplet filizanek do kawy w calosci,w zamysle chyba mialo byc esspreso bo filizanki maciupcie ale piekne,to jeszcze mama moja skads miala i dzis zdobi moja witrynke.Ksztalty kubistyczne.Niebieskie to i w prazki jakies kubistyczne.Ma to chyba z 50 lat,jak siegne pamiecia to zawsze bylo u nas w domu.
OdpowiedzUsuńBylam niedawno w domu holenderskim,gdzie salon jest urzadzony w stylu poznego gierka - wszystko z epoki autentyczne - skad oni to wytrzasneli nie mam pojecia.Ten socrealizm widac rozprzestrzenil sie..Widzialam tez obraz wypisz wymaluj rosyjska kolchoznica ale pedzla jakiegos nederlandzkiego sama nie wiem - socrealisty i to byla holenderska panna z kosa.zniwiarka.I to byl szok.
Reno a może w tym domu mieszka jakiś ukryty komsomolec?Hi,hi... No coż, w Holandii też zboże trzeba było zbierać a żniwiarki to zawsze wdzięczny temat dla malarzy.
UsuńDługo cie nie było, miło, że już jesteś.
Reno, teraz sobie przypominam, że malutkie filiżanki do kawy były bardzo modne. Produkowano je chyba tylko do ozdoby witrynek bo nie były popularne ekspresy do espresso. Piło się kawę w szklankach zalewaną wrzątkiem. W takich maleńkich filiżankach to nierealne.
UsuńOch Bet,te kawe to ja bardzo dobrze pamietam. I herbate -moja mama mieszala rozne gatunki dostepne wtedy na rynku i wychodzilo jej cos dobrego.Niektore mieszanki jej byly nawet aromatyczne.I parzylo sie ja u nas zawsze w czajniczku,zadne plujki wiec to jednak lepiej smakowalo.Jak tylko pojawil sie ekspres do kawy,przestalam sie katowac ta parzona po polsku.A jeszcze w latach 80-tych bedac na Wegrzech kupilam sobie takie urzadzenie do parzenia kawy.W temacie kawy nie bylam patriotka i kawa parzona po polsku mi nie smakuje
UsuńChyba wiem o jaki ekspres węgierski ci chodzi. Mam taki w kolekcji pamiątek. Ja też nie lubię plujki. Teraz. Dawniej piłam jak wszyscy i chwaliłam smak.
UsuńHerbatę parzono u mnie w domu podobnie jak u ciebie: mieszanka gatunków i do małego czajniczka.
Mnie się podobało wiele przedmiotów użytkowych i dekoracyjnych. Sporo było ładnych, a przede wszystkim solidnych. Kiedy opanował nas plastik, nie wiedzieć czemu obciachowa stała się porcelana, kamionka i kryształy. Zaczęło się więc wyrzucać, a szkoda.
OdpowiedzUsuńByły ładne, solidne i funkcjonalne! Wręcz ergonomiczne choć nie wiem czy to pojęcie było już wtedy znane.
UsuńPlastiki były też ale dopiero raczkujące. Chyba dopiero wymyślano te wszystkie rodzaje PCV. Faktycznie królowała kamionka oraz fajans. Pamiętasz fajans? To coś gorszego od porcelany ale z wyglądu bardzo podobne.
A herbatkę oczywiście poproszę, ale nie "na pridumku" hi, hi...
OdpowiedzUsuń"Na pridumku" jest cytryna. Dopiero pisząc tą notkę skojarzyłam kształt cukiernicy z cytryną. Jak to pomyślane, bo przecież do herbaty podawano cytrynę. Cukier w fajansowej cytrynie to takie peerelowskie "dwa w jednym"!
UsuńAch Bet a jeszcze pamietam cos, co moze nie bylo tak powszechne ale...Mama te obrazki ma do dzis.Bylo takie pismo _AMeryka - chyba niewiele osob mialo dostep do niego,to byl chyba kwartalnik i w nim byly piekne zdjecia roznych widokow .Mama to co jej sie podobalo wyciela,oprawila w ramki ,pociagnela bezbarwnym lakierem do paznokci i wisza obrazki u niej do dzis.Bo moja mam kreatywna osoba jest...:))
OdpowiedzUsuńNo tak, kreatywność była cechą charakterystyczną dla ludzi peerelu:)))
UsuńPisma Ameryka nie znałam - na pewno nie było dostępne dla każdego.
.......tak na marginesie - chyba założe klub zwolenników kawy plujki !!!!.
OdpowiedzUsuńZ prl- zostało mi parę rzeczy i pare przyzwyczajeń /o jednej napisałem w pierwszym zdaniu/.
Z PRL-u została mi żona, garnek, wentylator, lampa sufitowa i zawalająca kredens zastawa stołowa z którą nie wiadomo co zrobić. Z zona sie żyje i juz zostanie do końca a reszta ma faktycznie charakter sentymentalny szczególnie jakies talerzyki od najmniejszych do największych, waza zupna, sosierki aż 2, patery; mała duża i zaj....sta /chyba na pół stołu/, salaterki, kompotierki. Żona ma co robić raz do roku aby nie porosło kurzem.
Zwolennikiem herbatki nigdy nie byłem ale kawy to co innego a więc w tym kierunku żadnych odczuc nie mam - pamietam, że w użyciu były "kwadraty" herbaty Madras a i Ulung też.
Długo by wspominać ale trzeba rozpocząc nowy dzień bo i kawa - plujka sie kończy.
Miłego dzionka
Piotrze, zwolenników plujki jest sporo więc i klub będzie duży.Parzenie plujki codziennie rano w biurze /!/ miało swój rytuał. Wpierw mielenie ziaren w młynku elektrycznym / cud techniki obowiązkowy w biurach/ na pył. Mielenie z potrząsaniem aby pył równo się zmielił. Gotowanie wody w czajniku z dziubkiem i zalewanie wrzątkiem, a na koniec zachwyt nad puszystą pianką, która tworzyła się na górze szklanki. Zapach cudowny i rozkosz mieszania tej pianki łyżeczką. Teraz można było zacząć urzędowanie.
UsuńTych owieczek przed dawna Akademia Rolnicza zakwalifikowałbym do socrealizmu.
OdpowiedzUsuńNie ma w nich nic z socjalistycznego realizmu. Poza tym osoba twórcy Profesora Bolesława Chromego, temu przeczy.
On sam otrzymał dyplom w 1956 r A ten styl zaczął się sypać w Polsce już w 1955
Wśród niezwykłych rzeźb i pomników autorstwa Profesora, które już na stałe wrosły w krakowski krajobraz z pewnością wymienić należy również:
Smoka wawelskiego znad Wisły, "Fontannę grajków" z Placu Wolnica, "Sowy" z plantów,
Owe owieczki dopełniają tę listę.
Profesor jest także autorem pomnika niezwykłego - pomnika psa Dżoka, symbolu psiej wierności. Usytuowany na bulwarach wiślanych pod Wawelem.
Z przyjemnością zaś odwiedzam co jakiś czas galerię autora na Woli Justowskiej
Pozdrawiam
Antoni, stylem socrealistycznym określa się czasem ogólnie styl, linię przedmiotów stosowanych w latach PRL - być może nie jest to ściśle odpowiadające poszczególnym twórcom, być może użycie tego terminu jest w tym tekście nieuprawnione. Potraktujmy to jako "skrót myślowy" określający ogólny trend panujący w tamtych czasach. Często używa się właśnie takiego znaczenia mówiąc o socrealiźmie. Przyznasz, że te obłe kształty, wysokie,patyczkowate nóżki to elementy spotykane nie tylko w rzeźbach ale i przedmiotach użytkowych /np meblach/ w latach 50,60... może jest jakaś bardziej naukowa nazwa tego stylu ale na użytek bloga chyba można posłużyć się mniej ścisłym terminem.
UsuńDziękuję za zwrócenie uwagi oraz przypomnienie innych dzieł rzeźbiarza.
Wiem i rozumiem, że chodziło Ci o socjalistyczną stylistykę produktów.
UsuńAle akurat nasi architekci trzymali światowy poziom, nawet mówiło się o polskiej szkole projektowania.
To samo miało się z wzornictwem przemysłowym.
Pamiętasz jak nasze produkty odbiegały estetyką od importowanych rzeczy z pozostałych demoludów.
Rosja, Rumunia, Bułgaria.to była tragedia.
A Chromego bardzo lubię.
Pozdrawiam
Całkowicie podzielam Twoje zdanie w sprawie polskiego wzornictwa dlatego tak zachwycam się moim wazonikiem i dzbankiem do kawy.
UsuńChromego też lubię.
Witaj Bet ! Ja w sprawie herbaty a w zasadzie czajniczka do zaparzania.
OdpowiedzUsuńCzajniczek w "dzióbku" miał założone siteczko aby "farfocle" nie wpadały do szklanki czy filiżanki.
Pozdrawiam smakoszy herbaty , kawy i wszystkich bezalkoholowych cieczy.
Zgadza się Bob, miał siteczko lub przegrodę z dziurkami dla "farfocli"
UsuńZaciekawiło mnie pochodzenie tego uroczego słowa oraz zasięg jego występowania? Coś mi mówi, że farfocel taki galicyjski jest...? Słowo to było często używane w moim otoczeniu.
A pamiętacie taką "zaparzarkę" do herbaty: Metalowa kulka z dziurkami na łańcuszki, do środka sypało się herbatę, zakręcało i wkładało do wrzątku? Jak miałem takie sprytne siteczko, że można było je zamontować przy każdym czajniku z dzióbkiem, albo włożyć na wierzch do szklanki.
UsuńAnzai
Jasne, że pamiętam. Nawet mam taką całkiem współczesną. Siteczka na czajnikowy dziubek też pamiętam. Dawniej zaparzało się herbatę w małym czajniczku na tzw esencję. Esencję uzupełniało się wrzątkiem już w szklance. Poranne zaparzenie esencji wystarczało na robienie herbaty cały dzień. Tak było u mnie w domu.
UsuńOczywiście wyżej chodziło o kulkę z dziurkami na łańcuszku, a nie na łańcuszki. Ale teraz sobie przypomniałem jeszcze taką sprytną łyżeczkę do zaparzania, złożoną z dwóch zamykanych części. Można było tym zaparzać, mieszać, a nawet jeść.
UsuńAnzai
No... z tym jedzeniem to chyba bym dyskutowała:))) Chyba, że za karę:))))
UsuńNo, nie był to sprzęt do wykwintnego obiadu w domu, ale na wyjeździe jak znalazł. Tylko ja miałem taką łyżeczkę na stałych zawiasach, a lepsze były te nasuwane, jednak takiej nie mogłem nigdzie dostać.
UsuńAnzai
Taki sprzęt do zaparzania herbaty był potrzebny bo przecież nieznane były herbaty w saszetkach. Torebeczki na sznureczku nastały tak jakoś w epoce początkowego Gierka? Początkowo były uważane za bardzo eleganckie, szykowne nawet.
UsuńOwce mnie położyły swym urokiem i pięknem na łopatki:) Disajn lat 60-tych i wczesnych lat 70-tych (jeszcze zanim pojawiły się meblościanki), to jest mój klimat. Kolorowe tapety w geometryczne wzory, albo zasłony, które można wykorzystać jako ubranko dla fotela z lat 60-tych, stare stoliki pod tv, czy lampy z gazetownikiem. I jery. Uwielbiam!! Póki co w pokoju mam dwa fotele ze śmietnika (w stanie świetnym) i kolorową ścianę...a i poduszki takie charakterystyczne plecione:). Marzy mi się taki stolik pod tv. Taki na wysokich nogach i szufladkach dwóch:)
OdpowiedzUsuńPapryczko, nareszcie jest zachwyt nad owieczkami, dziękuję. To również moje ulubienice od lat. Może ktoś ma taki stolik o jakim marzysz i odezwie się do ciebie tu na blogu?
UsuńUwaga, uwaga! Poszukujemy stolika pod TV!
Myślisz, że na takim stoliku "plazma" będzie dobrze się prezentować.,hi,hi....?
Owieczki i mnie się podobają, smutasy trochę, ale to co kojarzę, to sporo było takich smutasów w tamtych czasach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w samym środku nocy:)