alElla pyta: Co słychać w sprawie karnawału? A ja szukam i szukam, wieszam dzieciom baloniki,
serpentynki… Nie, nie, konfetti nie sypię, bo to już przesada i za dużo
sprzątania potem. Hi, hi, hi… Szukam karnawałowych notek i proszę! Jest! W roku 2010 już tak ładnie narzekałam:
„Czy Karnawał jeszcze
istnieje ?
W
peerelu istniał. Nie, żeby jakieś huczne bale, wieczorowe suknie i tym podobne szaleństwa.
Ale zawsze organizowano zabawy karnawałowe
w każdej szkole i każdej organizacji młodzieżowej. Ach… pamiętam te stroje z
kolorowej bibuły…”
Serpentyny
wycinane nożyczkami z malowanego farbkami wodnymi papieru i konfetti z
biurowego dziurkacza! Ogromne papierowe kapelusze ozdobione kwiatami i piórami
z bibuły! Bez bibuły nie było karnawału! Prawdziwe papierowe damy tańczyły w
tenisówkach wybielonych pastą do zębów. W przerwie zajadały kanapki z pastą
rybną albo serwolatką, a pragnienie gasiły oranżadą w szklanych flaszkach
czekając na … Kotylionowego Walca! Wyrób kotylionów to niezbędny składnik
karnawałowych przygotowań. Robiłyśmy je z różnobarwnych wstążek od warkoczy,
tasiemek i koronek. Najważniejszy był środek kotyliona od którego zależała jego
uroda i wartość. Środek był wypełniany koralikami, klipsami, broszkami i
przypinkami lub w ostateczności ozdobnymi
guzikami. Ważne, aby było błyszcząco i wyglądało na bogato. A najważniejsze
było aby taki kotylion dostać od tego najmilszego, wypatrzonego kolegi lub
obdarować nim wybranka.
„Cóż… teraz dyskoteka w każdy weekend”… Zresztą
chyba też już powoli wychodzi z mody. „Kto chce się bawić w szkole ? Trudno –
niech nowe czasy mają swoje prawa”.
Goście
u alElli odnaleźli i odkurzyli urok kotylionów. Trwają nadal poszukiwania charakterystycznego
dla tego okresu przysmaku jakim były smażone Karnawałowe Róże. Taaa…
Dammmm!!!!! Oto one!
Sporządzone według peerelowskiego przepisu mojej „przyszywanej” Cioci Lusi!
| Foto Bet, 2014 |
| Foto Bet, 2014 |
Sporządzone według peerelowskiego przepisu mojej „przyszywanej” Cioci Lusi!
1
szklanka mąki, 3 żółtka, 1 łyżka masła, 3 łyżki śmietany 1 łyżka octu /ale
lepiej spirytusu!/
Z
tego wyrobić gładkie ciasto, wybijać wałkiem, aż pojawią się pęcherzyki
powietrza. Z ciasta rozwałkowanego na bardzo cienki placek /około 2 mm/ wycinać krążki różnej średnicy. Brzegi krążków
ponacinać nożem, krążki nakładać na siebie, po trzy różnej wielkości – środek
zlepić i smażyć na bardzo gorącym tłuszczu. Środki udekorować konfiturą, całość
posypać cukrem pudrem z wanilią.
Ciocia nie zdradziła na czym smażyła chrust i karnawałowe
róże bo różnie z tym bywało w zależności od zaopatrzenia sklepu oraz aktualnej
mody kulinarnej. Pierwotnie był to, niestety smalec… Niekiedy olej… A z czasem utwardzany
tłuszcz roślinny. Duże, kwadratowe, chyba półkilogramowe kostki białej masy
zawiniętej w woskowany papier z niebieskim napisem Ceres. To było podobno
zdrowsze, nie śmierdziało i nie przypalało się. Modyfikacja Ceresu przyniosła
nowy produkt pod wdzięczną nazwą OMA sprzedawany w zgrabnych 250 gramowych
kosteczkach w sreberku. Teraz, do smażenia róż oraz pączków i faworków polecam
nie mniej elegancką w formie i ubraną w kolorowe opakowanie, Plantę.

