poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Tornister

 Uznałam, że u progu nowego roku szkolnego warto przypomnieć to, wydawało by się, zapomniane słowo. Bo teraz wszystkie dzieci noszą plecaki. Różnokolorowe, śliczne – wprost uczniowska biżuteria!

        Mój pierwszy tornister był wykonany z tektury lakierowanej na ciemny brąz bez żadnych ozdób i ekstrawagancji. Prosty pojemnik na książki  przypisaną sobie funkcję spełniał bardzo dobrze bowiem twarda tektura zapewniała komfort podręcznikom i zeszytom. Taki mobilny regalik to był:) Podczas dziecięcych podskoków urozmaicających marszrutę bardzo przyjemnie grzechotała tornistrowa zawartość. Najlepsze dźwięki zapewniał drewniany piórnik z ołówkiem i obsadką pióra. Odgłosów klekotania nie tłumiła malutka gumka Myszka zawsze w piórniku obecna. Tornister chronił plecy przed uderzeniami śnieżnych kulek zimą i można było na nim zjechać z górki co znacznie podnosiło jego atrakcyjność w praktyce. To cóż, że urodą nie grzeszył - wszak pięknością uczniowskiego wyposażenia nikt się wtedy nie przejmował.

        Wiernym towarzyszem tornistra był worek na pantofle. Ten ważny atrybut ucznia dzieci nosiły w ręku i bardzo chętnie nim wymachiwały w geście radości oraz dodania animuszu. Wirujący worek mógł działać odstraszająco na łobuzów. Worki były zwykle sporządzane w domu, z resztek granatowej podszewki pozostałej przy szyciu uczniowskiego chałatu. Troki do zawiązywania worka – długie sznurówki od trzewików. W środku – domowe kapcie.

        Moja troska o ochronę przed zapomnieniem słowa tornister Okazała się nadmierna. Internet pamięta i błyskawicznie ukazuje współczesne TORNISTRY uczniowskie w bajecznych wprost kolorach oraz formach. W potocznej mowie chętniej jednak rozprawia się o PLECAKACH. Czyżby dlatego, że słowo TORNISTER prawdopodobnie zapożyczone jest z języka niemieckiego. Tornistry nosili żołnierze Wehrmachtu! Czyżby w tym niewinnym przedmiocie jest „ukryta opcja niemiecka”?  Ooooo… Zdecydowanie bezpieczniej kupić dziecku plecak:)

         Wesołego i kolorowego rozpoczęcia nowego roku szkolnego!


 





18 komentarzy:

  1. Jakoś szczęśliwie uniknąłem noszenia tego cudaka na plecach, bo szkoła, do której rzadko zaglądałem (!), była blisko więc na przerwie można było wpaść do domu i wymienić podręczniki. Jeżeli już musiałem korzystać z tornistra to - tak jak inni - nosiłem go pod pachą. Ówczesnym trendem była szybka wymiana tornistra na teczkę, a jeszcze lepiej na aktówkę. Gdzieś od połowy lat 60' ub.w. zapanowała moda na skórzane worki i to był hit, aż do matury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki cudak? Tornister to była oczywista oczywistość:)) Wspomniany w tekście tekturowy tornister był dość mały ale mieścił wszystkie potrzebne w danym dniu przedmioty oraz kanapkę na wzmocnienie. Hmmm... Ilość szkolnego sprzętu była znacznie mniejsza niż dziś. Także ilość lekcji mniejsza. Mówię oczywiście o wczesnym etapie edukacji na poziomie podstawowym.
      Tornistrów "pod pachą" nie pamiętam, ale naszym hitem były tornistry uszyte z dermy, bardziej miękkie i odporne na zamakanie:)
      Później nastała moda na torby turystyczne, faktycznie w formie worków i noszone na jednym ramieniu. Krytykowane jako niezdrowe dla kregosłupów.

      Usuń
  2. Miałam także tornister i nosiłam go na plecach, bo noszenie pod pachą, było chyba męskim zwyczajem. Chociaż nie jestem zwolenniczką przejmowania amerykańskich zwyczajów, to bardzo mi się podoba ten, że młodzież trzyma podręczniki w szkolnych szafkach. Mam nadzieję, że urlop(jeśli już na nim byłaś) był udany. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przechowywanie podręczników w szkolnych szafkach również pochwalam lecz przy założeniu, że nie ma konieczności korzystania z nich przy pracach domowych.
      Iwono, od dłuższego czasu jestem na etapie urlopu od urlopów. Nie jest to zachwycające, ale tak bywa w życiu. Uściski odwzajemniam:)

      Usuń
  3. Ja miałem tornister z jakiejś skóropodobnej dermy, a worka na pantofle nie miałem ponieważ podłoga w naszej szkole pokryta była pyłochłonem. To taka czarna maź która impregnowało się deski. Nie daj boże przewrócić się na taka podłogę wszystko stawało się czarne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką podłogę koloru czarnego miałam w Liceum i faktycznie tam nie wymagano zmiany obuwia co uważaliśmy za awans ku dorosłości:) Przyszedł jednak moment gdy uznano konieczność zadbania o młodzieńcze stopy i nakazano noszenie obuwia podobno zdrowotnego o wdzięcznej nazwie Juniorki. Był to wyrób wątpliwej urody i wymóg jego noszenia uznaliśmy za szykanę.

      Usuń
  4. Wiesz ze nie pamietam tej czarnej podłogi w 4 .Nosiłam białe wysokie kozaczki i był spokój z przebieraniem obuwia.Pamiętam strasznie zimno w klasach i cieplutki piec kaflowy do którego wszyscy chcieli się przytulac.W podstawowej każdy miał takie brzydkie tekturowe pudło na książki ,zeszyty i oczywiście piornik.Gdzie Ty taka zabytkowa ławkę znalazłas.Pozdrawiam Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo chyba dużo młodsza jesteś i może podłogi były wymienione:)) Ale piece do przytulania potwierdzam.
      Ławka stała przed laty,na ul Brackiej przed jedną z kawiarni jako dekoracja. Nie wiem czy jeszcze tam stoi bo już od paru lat nie byłam ul Brackiej gdzie "wciąż pada deszcz":))

      Usuń
  5. Przez czas jakiś też w szkole, do której chodziłem w kapciach, miałem piec kaflowy i obchodziłem się bez tornistra. Dopiero chyba w trzeciej czy czwartej klasie się go dorobiłem. Spora część kolegów i koleżanek chodziła w tzw. kujonach - obuwiu składającym się a grubej drewnianej podeszwy i cholewki z marnej skóry, ale doskonale się na nich ślizgało, gdy się jakiś lód trafił. Ale zbulwersowało mnie nakrycie głowy, które przybyło, zdaje się, z Anglii przez USA. Wydaje mi się, że w polskich szkołach nawet w bardzo zamierzchłych czasach czegoś takiego na głowach się nie nosiło, nawet przy szczególnych okazjach. (Mareczek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna przygana za nakrycie głowy. Postaram się coś z tym zrobić:))

      Usuń
    2. Teraz chyba lepiej, prawda?

      Usuń
    3. Napisałem "wydaje mi się". Cieszę się, że to potwierdzasz. (Mareczek)

      Usuń
  6. Miałem tornister kartonowy w roku1949 i pierwszy deszcz go zniszczył.

    OdpowiedzUsuń
  7. łooooo...! Uczennica na wagarach (jeszcze wczoraj siedziała w ławce!)?
    Dostałam w spadku tornister po starszej siostrze - był wielki, skórzany, brązowy i ciężki! Bleee
    I tak go nie nosiłam, bo w pierwszej klasie do szkoły odprowadzał mnie dziadek 😇
    - trzeba było przejść obok cmentarza, a za cmentarzem był dziki sad, tam zasadził się na uczennice jakiś ekshibicjonista i wymachiwał swoim przyrodzeniem. Tak zaliczyłam propedeutykę anatomii (układ rozrodczy osobników męskich).
    W drugiej klasie tego indywidua już nie było, więc odważnie sama docierałam na lekcje, tym bardziej dumna, bo na plecach dyndał mi śliczny, mały, materiałowy plecaczek w czerwoną kratkę (przywieziony przez mamę z Czechosłowacji).
    W plecaczku dwa zeszyty, piórnik, śniadanie, czasem strój gimnastyczny. Tyle.

    Minęły lata i pamiętam, że ten sam plecaczek zabrałam na licealną wycieczkę - do Wodogrzmotów Mickiewicza (pewnie tak dobrze go pamiętam, bo został uwieczniony na zdjęciach aparatem Смена 😀)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ławki przegonił mnie Mareczek:))
      Też miałam taką swoistą lekcję anatomii. Do szkoły chodziłam w towarzystwie koleżanki i to był czas na omawianie bardzo ważnych, dziecięcych spraw. Buzie się nam nie zamykały podczas tych podróży a w powrotnej drodze jeszcze długo kontynuowałyśmy dialog stojąc przed blokiem.
      Plecaczka nigdy nie miałam ale jakoś nie mam o to żalu do losu. Już bardziej żałowałam brak super modnego płaszczyka z ortalionu.

      Usuń
  8. Nie nosiłem nigdy tekturowego, choć właśnie tekturowy zapewniał to, że nie gniotły się książki; nosiłem skórzany, ale nie taki "z pierwszej półki", a starczał mi na kilka przynajmniej lat. Noszenie tornistra czy później plecaka w ręku, nie na plecach, to w sumie nieprzyjazna kręgosłupowi ekstrawagancja. A w szkole średniej? Przyznam, że nie pamiętam w czym nosiłem książki i zeszyty. Prawdopodobnie było to cos w rodzaju plecaka z możliwością noszenia w ręku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie, tornister tekturowy miał swoje zalety w kwestii bezpieczeństwa książek i zeszytów. Ekstrawagancje nieprzyjazne kręgosłupom były powszechne - takie prawo mody:) W moich licealnych czasach nosiło się worki typu turystycznego właśnie na jedno ramię. Kręgosłupy mieliśmy już w tym wieku nico ukształtowane a i zawartość worków nie była nadmiernym ciężarem. Czyżby wiedza dawniej mniej ważyła? Hi, hi, hi...

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.