To z pozoru zwykłe warzywo może odnotować swoją drogę awansu.
Po pierwsze, podlega podwójnej klasyfikacji gdyż botanicznie należy do owoców, a zwyczajowo i kulinarnie jest rozpoznawane jako warzywo. Jak zwał tak zwał, ale smaczne i zdrowe jest bez wątpienia.
Pomidor zapamiętany z dzieciństwa budził sympatię ze względu na atrakcyjny kształt oraz wesołą barwę. Nie mieliśmy zbyt wielu kolorowych gadżetów więc czerwony pomidor wyróżniał się urodą. Pomidor marki Pomidor (pozbawiony właściwej nazwy odmiany botanicznej podobnie jak Wino marki Wino) bez zagłębiania się w jego walory odżywcze był atrakcyjnym elementem uczniowskiego prowiantu wycieczkowego: Jajko na twardo, chleb z serem bo kiełbasa zieleniała zbyt szybko bez termicznych opakowań wówczas nieznanych, oraz pomidor w całości. Zjedzenie okrągłego i soczystego pomidora dostarczało dodatkowych atrakcji w postaci przypadkowego opryskiwania sokiem koleżanki lub kolegi. A jeśli dodatkowo, kolega nosił zasłużone przezwisko „Pomidor” – uciechy było co niemiara. W naszej klasie był taki chłopiec, pulchny i okrągły z postury oraz posiadacz wyjątkowo rumianej cery. Wszyscy, łącznie z dorosłymi, wiedzieli, że to Pomidor! Może według obecnych standardów wychowawczych brzmi to jak znęcanie się, ale w dawnych relacjach koleżeńskich nie było w tym podtekstu agresji czy wykluczenia. Chłopiec był wesoły, aktywny, lubiany i raczej sam z humorem akceptował swoją ksywkę.
Może dlatego, że pomidor zawsze kojarzył się pozytywnie i wesoło? Jedną ulubionych zabaw przy trzepaku była Gra w Pomidora. Dla młodszego pokolenia wyjaśnię, że w tej zabawie chodziło o zachowanie całkowitej powagi odpowiadając na każde zadane pytanie słowem Pomidor! Ta zabawa zawsze wywoływała gwałtowne salwy śmiechu i jednoczyła humorem wszystkie dzieciaki.
Jak pamiętam długo, długo pomidory występowały w handlu bez nazwy odmian i bez rozróżniania kształtów i smaków. Po prostu Pomidor i już. W czasach gdy powszechnie pojawiły się na rynku produkty żywnościowe z importu wiedziałam tylko, że należy omijać pomidory z Holandii jako bezsmakowe:) Problem doboru pomidorów nie dotyczył szczęśliwców posiadających Babcie z ogródkami na wsi lub użytkowników ogródków działkowych. Takie swojskie pomidorki smakowały wybornie zawsze. Dla mieszczuchów dobry czas pomidorowy jest obecnie! Oczywiście nie w supermarkecie, ale na warzywno owocowych bazarach. Jakaż panuje tu różnorodność odmian! Jakie barwy, kształty i smak! Ach i och po stokroć! Pomidorowy raj.
![]() |
Wszystko jednak przebija mój znajomy od lat Pan Pomidorowy sprzedający plony swojego ogródka. Pomidory pod nazwą Prawdziwa Malinówka, traktowane z należytą troską, eksponowane w drewnianych skrzyneczkach wyścielanych najlepszym gatunkiem sianka, zachwycają pod każdym względem i warte są swej dość wygórowanej ceny. Płacę bez zmrużenia oka i chwalę pod niebiosa bo to prawdziwe niebo w gębie!
Jedzmy pomidory zanim przyjdzie czas aby wraz z Wiesławem Michnikowskim z bólem załkać „ Addio pomidory”!
Z dzieciństwa i wczesnej młodości pamiętam, że chleb z masłem wraz z sałatką z pomidorów, kiszonych ogórków, cebuli, wszystko to doprawione odrobiną śmietany, to było najlepsze jedzenie. Nawet wędliny wtedy człowiek się nie dopominał. Należałam do tych mieszczuchów, którzy mieli dziadków na wsi, a matka uprawiała małą działeczkę, na której ani pomidorów, ani ogórków, które później kisiła nie brakowało. W zimie wspaniałym dodatkiem do drugiego dania były marynowane zielone pomidory. Przywołałaś poste wspaniałe wspomnienia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń