sobota, 22 stycznia 2022

Jasia

         Odeszła na zawsze w 2022 roku… Umarła w środku pierwszego miesiąca Nowego  Roku, który zazwyczaj budzi nadzieję na lepszy czas. Jeszcze na dobre nie przebrzmiały serdeczne życzenia, którymi obdarzamy się z okazji Świąt Bożego Narodzenia  i Nowego Roku. Otulana przez bliskich słowami otuchy i nadziei, że się uda, że zwycięży, że będzie dobrze... Nie udało się. Choroba spotęgowana przez zakażenie wirusem Covid nie dała szans. Zakończyło się pełne troski, poświęcenia i dzielności życie.

        Jasia była zrobiona z samej dobroci i dokładnie wyprana z egoizmu. Miała nie lada misję do spełnienia bowiem los powierzył jej opiece autystyczną córkę urodzoną w czasach kiedy ani diagnoza, ani rehabilitacja i wsparcie instytucjonalne nie były tak oczywiste jak dziś. Cóż to było za życie! Pełne zmagań o organizację każdego dnia dla całej rodziny. Dziecko specjalnej troski oraz dwóch, w pełni zdrowych synów, którym trzeba było zapewnić szczęśliwe dzieciństwo oraz wsparcie wieku dorastania pomimo nieustannej troski o córkę. A do tego praca zawodowa nauczyciela-wychowawcy. Dzięki przychylności Dyrekcji Szkoły i współpracowników udawało się dostosowywać wymiar etatu oraz godziny pracy do potrzeb tej rodziny. Jasia wypełniała wzorowo i z pasją swoje służbowe obowiązki. I nie było to działanie „w zamian” za służbową przychylność. Wychowankowie lubili swoją opiekunkę. ”Dziękujemy pani Profesor za dobroć i ciepło, którym nas Pani otaczała” – można było przeczytać w jednym z okazjonalnych liścików. Tak więc moje twierdzenie, że była „zrobiona z samej dobroci” ma tu mocne potwierdzenie. Jasia taka była.

        W swoim zabieganiu i wytężonej pracy wyszarpywała godziny na zaspokojenie osobistej potrzeby kontaktu z naturą i kulturą. Uwielbiała szkolne wycieczki i imprezy. Inicjowała prywatne wypady do teatru, galerii sztuki zawsze zakończone w kawiarni na pogaduszkach. I w pracy i w tych poza służbowych wydarzeniach byłam jej częstą towarzyszką. Każda z nią przegadana chwila była lekiem na własne troski, które wydawały się niczym w porównaniu do życiowych zmagań Jasi.

Realizacja osobistych potrzeb i spełnienie zawodowe było możliwe dzięki wsparciu  oddanego  rodzinie męża. Zacny to jest człowiek, który jednak z biegiem lat sam opadał z sił i obecnie wymaga sporo troski. Jakże mu teraz będzie bez swojej Janeczki? Tak pięknie i czule nazywał swoją żonę.

        Na koniec trudnej życiowej drogi pozostali oboje, choć ze wsparciem synów, ale jednak… Mocno posunięci w latach z dorosłą, o mentalności i zachowaniach dziecka, córką. A mimo tego uśmiech i pogoda ducha ich nie opuszczały. A dzielna Jasia obdzielała swoją energią, optymizmem i siłą wszystkich bliskich. O córce mówiła:”Jest naszą radością, wypełnia sobą dom i wnosi do niego tak wiele życia, że nie ma czasu na narzekania i smutki ”. Kochali się wszyscy bardzo. Jasia zaś była niekwestionowanym, bardzo szanowanym i kochanym liderem rodziny.

        Och, Jasiu! Zasłużyłaś, jak niewielu, na cieplutką, niebieską chmurkę i kilku swawolnych aniołków do towarzystwa.

Do spotkania kiedyś!


 
 

12 komentarzy:

  1. Z "mojej półki" coraz więcej żegnam przyjaciół i znajomych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, jesteśmy na tym etapie życia, że ubywa nam z kręgu przyjaciół, rodziny i znajomych. Nie ma na to rady.

      Usuń
  2. Smutna to wiadomość. Tak ciepło piszesz o Jasi.
    Cześć Jej Pamięci!

    OdpowiedzUsuń
  3. Człowiek wrasta w otaczające go odejścia, a cały czas nie może się z nimi pogodzić

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepięknie napisałaś ten pożegnalny tekst o Twojej Jasi. Widocznie zasłużyła na takie wspomnienie... ludzie w tych ciężkich czasach odchodzą szybciej... wielka szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę. Bardzo mnie poruszyła ta śmierć więc nie mogłam się powstrzymać od napisania tekstu.
      Trudno, z odejściem bliskich trzeba się godzić, nie ma na to rady.

      Usuń
  5. Póki mamy takich ludzi jak Ty wokół, pamięć o tych dobrych nie odchodzi. Żyją tak długo jak Ci co o nich pamiętają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto pielęgnować dobre wspomnienia. Miło jest myszkować w zakamarkach własnej pamięci i wyjmować co lepsze:)

      Usuń
  6. Wśród moich znajomych tez poruszył mnie przypadek t.zw. "dobrej duszy" którą w wieku 83 lat pokonał Covid, pokonał chociaż nie była nim zarażona i na niego nie chorowała. Miała inne poważne choroby wymagające leczenia szpitalnego. W szpitalach jednak nie było miejsc ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest zapewne przypadek nie ujęty w statystykach covidowych choć powinien.
      Moja Jasia miała miejsce w szpitalu a wirus tylko przyspieszył istniejącą chorobę płuc. Nie było szans na zwycięstwo.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.