Z okazji przydługiego i często obfitego świętowania przetoczyła się przez media akcja propagowania racjonalnego gospodarowania żywnością. Moje pełne poparcie w tym temacie od zawsze, a teraz jeszcze większe gdy usłyszałam w jednym programów jakoby każdy z nas w ciągu roku marnował jedzenie w ilości odpowiadającej gabarytom dorosłego niedźwiedzia. To ja się pytam kto i jakim prawem wykorzystuje „mojego misia” skoro ja nie wyrzucam nic?
Tak już mam od lat, że jadłospis planuję pod zawartość lodówki i często ustalam menu resztkowe, a podczas zakupów myślę intensywnie: „Bierz to czego potrzebujesz a nie to co widzisz”.
Wracam do wspomnień z dawnych lat.
„Zbieram suchy chleb dla konia…” Pokolenie PRL-lu doskonale pamięta tę kultową postać w serialu Wojna Domowa. Epizod humorystyczny, ale ukazujący część prawdy o gospodarowaniu odpadkami żywności w tamtych czasach. Pamiętam, że w pewnym okresie na klatce schodowej mojego bloku ustawiono drewniana i dość toporną skrzynię przeznaczoną na odpadki chlebowe. System, a raczej jego użytkownicy, nie spełnili swojej roli bo gromadzone tam pieczywo nie było suche a często zawierające resztki omasty więc pleśniało i śmierdziało. Po niedługim czasie skrzynia znikła i do tematu już nie powrócono.
Mam wrażenie, że ówczesna troska o odpady żywnościowe była podyktowana nawiązaniem do staropolskiej tradycji poszanowania chleba oraz wciąż jeszcze żywych wspomnień wojennego głodu. Czynników ekonomicznych czy ekologicznych trudno się było doszukiwać, nie był to temat wiodący. Trochę świadczy o tym humorystyczne potraktowanie serialowego zbieracza suchego chleba? Nigdy nie spotkałam takiej osoby więc wnioskuję, że to była serialowa postać fikcyjna*. Pamiętam natomiast dość powszechną procedurę zbierania resztek jedzenia z restauracji i stołówek (w tym szpitalnych!) w celu karmienia nimi świnek. Szczęśliwie służby sanitarne w jakimś momencie zakazały takich praktyk.
Dziś już nawet znajome psy nie przyjmują wygotowanych kostek i mięsnych odpadków kuchennych bo odżywiają się suchą karmą w granulkach. A karmienie chlebem koni i ptaków uznaje się za wręcz szkodliwe dla tych zwierząt.
Współczesny człowiek musi więc uparć się z nadmiarem swojej żywności bez pomocy zwierząt wykorzystując swój rozum i poczucie odpowiedzialności za losy świata. Ach… Jak górnolotnie mi się zrobiło, ale zbyt dużo przesady chyba w tym nie ma?
*Postać kreowana przez Jaremę Stępowskiego trochę prawdziwa jednak była gdyż aktor, jak pisze Niezależna
Chciał być lekarzem, ale plany pokrzyżowała wojna. Otworzył w Warszawie na Wroniej "Skład butelek, szmat i starego żelastwa", stając się prekursorem recykling
Zwykła szmata, stając się odpadem bawełnianym, zyskiwała na wartości chyba nawet trzykrotnie. Wtedy nic się nie marnowało
wspominał w "Rzeczpospolitej" w 1998 roku.
W latach 60. ub.w. akcja "suchy chleb dla konia" była dość popularna, nieco później przerodziła się w odpadki dla świń. Świnie zresztą - jako wymiatacze resztek jedzenia - były hodowane nawet w przyszpitalnych "zagrodach". I komu to przeszkadzało? ;)
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam przyszpitalne gospodarstwa rolne hodujące świnie. Wtedy nie przeszkadzało choć powinno, bo przecież taka karma resztkowa musiała zawierać mnóstwo bakterii. Służby sanitarne zareagowały na to po latach surowym zakazem karmienia trzody odpadami stołówkowymi. Dotyczyło to wszystkich placówek zbiorowego żywienia.
UsuńNa pewnym bankiecie zwróciłem się do biskupa: bardzo dobra sałatka, niech ekscelencja sobie nałoży. On - chłop wysoki i tęgi - powiedział, że dużo nie jada. Odrzekłem, że ja tam jadam chętnie. Popatrzył na mnie chudzinę z góry i odrzekł: o takich jak pan, to u nas mówili, ż jedzenie marnują. (Mareczek)
OdpowiedzUsuńNo i racja. Z kolei dla tych co mało jadają szkoda talerza brudzić:))
UsuńBeautiful post
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńNiestety marnujemy nie tylko jedzenie. Wiele lat temu chciałam przekazać zabawki, z których wyrósł mój syn dla dzieci z rodziny wielodzietnej. DOPS, do którego się zwróciłam o wskazanie takowej, odpowiedział, że oni mogą przekazywać ubrania i zabawki tylko nowe. Potrafimy też podcinać skrzydła ludziom, którzy chcą robić coś dobrego(najlepszy przykład najnowsza nagonka na WOŚP). Czasami się zastanawiam, czy człowiek, to rzeczywiście istota myśląca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWszystko prawda. Sami sobie to wszystko robimy. Dziś zastanowiły mnie kolorowe naklejki z nazwą odmiany umieszczane na każdym jabłku. Po co to? Skoro i tak każdy rodzaj owoców jest umieszczany w osobnych skrzynkach także opatrzonych tabliczką z nazwą odmiany. Naklejki malutkie, ale w sumie to dodatkowy zastrzyk plastiku w odpadach.
UsuńPozdrawiam także:)
Wolę naklejki określające konkretny rodzaj jabłka, niż ekspozycję jabłek np. "klasy I", "klasy A", albo "jabłka czerwone". Chyba tylko dwie czy trzy sieci handlowe potrafią sprzedawać jabłka, dając mi szanse wyboru tego, co chcę. (Mareczek)
UsuńJa najczęściej kupuję owoce i warzywa na bazarze. Zauważam dużą różnicę w jakości. Oznakowanie odmian jabłek jest prymitywne (kartonik zatknięty w stertę owoców) ale wyraźne.
UsuńTylko że np. w supermarketach ludzie nakładają sobie owoce do worków, przy kasie się rozmyślają i czasami pracownicy wrzucają do skrzynek jak popadnie, niekoniecznie zgodnie z nazwą odmiany. Te z naklejką mają większą szansę wylądować we właściwej skrzynce... :-)
Usuń*Anka*
Ach, to jest aż tak skomplikowane? Hi,hi,hi...
Usuńdawno tu nie byłem i przypomniałem sobie dzisiejszą datę (celebrowaną dawno temu) dziś o niej w mediach głównego nurtu 0 (słownie zero) informacji na Youtube znalazłem tylko coś takiego :
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/shorts/2RHANzesPnU
Pozdrawiam
Dawno nie widzianych witam niezmiennie serdecznie:)
UsuńTak, jutro u nas dawniej celebrowana data - 18 stycznia wyzwolenie Krakowa. Nie spodziewam się fanfarów ani nawet jakiejkolwiek wzmianki w mediach. Ja pamiętam i doceniam ten fakt historyczny.
Dziękuję za pamięć o mnie i tych rocznicach:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTrochę to marnowanie wynika ze złej jakości. Np. kupuję 6 szt. ziemniaków. Gotuję 3 szt. i zjadam. Po 2 dniach sięgam po kolejne 3 szt., a one do wyrzucenia, pomimo prawidłowego przechowywania. Gotuję zupę z ziemniakami. Na drugi dzień ziemniaki w zupie są czarne i galaretowane. Zupę wylewam, bo się boję i brzydzę takiej zupy. etc... etc...
Pozdrawiam serdecznie.
Dużo w tym prawdy. Przyznam, że dawno już nie trafiłam na czerniejące ziemniaki, które świetnie pamiętam z dawnych lat. To jedna z bardziej obrzydliwych wad żywności. Teraz mam więcej ziemniaczanego szczęścia:))
UsuńOdpozdrawiam równie serdecznie.
Pokolenie, które pamiętało wojenny głód, przechowywało każdą skórkę z chleba. Pamiętam lniane woreczki pełne suchych skórek i okruszków "na wojnę".
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, wspomniałam o tym w tekście notki.
UsuńZgadzam się tylko połowicznie :-) Znałam wiele osób (w tym własną Babcię) z pokolenia pamiętającego wojnę i im poszło w drugą stronę. Robili takie zapasy wszystkiego, jakby wojna miała wrócić lada moment, chowali po szafkach, potem zapominali, a po kilku latach wszystko szło do kubła, przeterminowane :-/ Nie ma reguły na szanowanie/marnowanie jedzenia...
Usuń*Anka*
Pamiętam gdy co jakiś czas następowało wzmożenie zakupów żywnościowych i wtedy mówiło się: "Chyba wojna będzie".
UsuńTragiczny paradoks współczesnego świata polega na tym, że jedna połowa ludzi leczy się się z otyłości a druga połowa choruje lub umiera z niedożywienia :/
OdpowiedzUsuńWitaj Sąsiedzie! To prawda, jedni się objadają bez umiaru a inni żebrzą o kawałek chleba. Tak było od zawsze, ale chyba nie musi trwać nadal. Młode pokolenia niech wymyślą co z tym zrobić.
UsuńA póki co, nadmiar jedzenia najlepiej oddać Sąsiadom:))
Usuń