niedziela, 14 czerwca 2020

Co w plażowej trawie piszczy? Sprawdzam!


W połowie czerwca, skoro podróże na letniska ograniczone post pandemicznym i każdym innym reżimem, pora wybrać miejsce na miejskie plażowanie. Wszak naukowcy dowodzą, że zawartość witaminy D w organizmie czyni cuda i nawet koronowany wirus się jej boi.  Słońca, zatem, słońca! Domaga się udręczone nie zimą i nie wiosną ciało oraz dusza ma.

Ruszam w ulubione miejsce dotychczas przyjazne mieszczuchom spragnionym trawy, rzecznej bryzy oraz słońca. I cóż widzę? Zasieki… Ogrodzenia z metalowej siatki, liczne zakazy wstępu i szlabany. Zamarły w bezruchu górski tor kajakowy, zagrodzony wstęp do strefy relaksu nad starorzeczem Wisły, wyłączony z użytkowania obszerny parking gdzie można było zachować stosowny dystans „co drugiego miejsca”. Dla odwiedzających pozostawiono skromny skrawek placu dla zuchwałych zmuszając do parkowania „drzwi w drzwi” i zderzak przy zderzaku.





 Najgorsze jednak, że wraz z ograniczeniami terytorialnymi zapanowała tu niedobra aura która sprawia, że nawet dozwolone przycupnięcie w trawie i poddanie się łaskotaniu promykami słońca nie przynosi przyjemności. Nawet odechciało mi się dokumentowanie fotografią tych zasieków i ograniczeń. 

A w trawie nic nie piszczało! Nic, a nic. Żadnej koleżanki mrówki, ani polującego na robaki ptaszka. Pomimo przyjaznej, letniej pogody, obecności niezbyt licznych spacerowiczów i rowerzystów mam wrażenie martwoty i zawieszenia bytu. Zadowolona jest chyba tylko Wisła bo leniwie sobie płynie, nie niepokojona wodnymi pojazdami i pokrzykiwaniem kajakarzy. Skontatowawszy to wszystko, prycham z niechęcią, niemo krzyczę: „Nie chcę tu być”!  Oddalam się. 

W dodatku, pod koniec tego oddalania zepsuł mi się pojazd. Nie za długo potem, w centrum miasta nawałnica zniszczyła wielki balon widokowy. Wieczorem telewizja wyemitowała mecz piłkarski z udziałem gwiazd ligi włoskiej rozgrywany w ciszy trybun. Łeeee… 

Fatum covidowe czy magia 13 dnia miesiąca? Gdzie jest obietnica, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”? 

Czekam na noc świętojańską aby odczynić uroki.


https://pogadajmyopeerelu.wordpress.com/2020/06/14/co-w-plazowej-trawie-piszczy-sprawdzam/

20 komentarzy:

  1. powoli tracę optymizm, nie wiem jak będzie, na pewno inaczej, nawet balon chciał poczuć wolność i tak to się skończyło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Mnie też dopada druga fala zwątpienia i depresji.
      Wrrr...

      Usuń
  2. Eee tam, wcale nieładne bo osiatkowania i szlabany nie są fotogeniczne. Bywało ładniej w tym miejscu.
    Jednak dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę mi tu trzynastką nie zasłaniać ludzkiej głupoty, ona niczemu nie jest winna ;)
    Proponuję wycieczkę do lasu, tam nie ma zasieków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "13" jest ok! Przecież trzeba się czegoś obawiać, nie tylko wyborczego LGBBT

      Usuń
  4. Dobrze, więc przepraszam trzynastkę:) U wejścia do pobliskiego lasku zastałam dziś "zasiek" w postaci plastikowego, wielkiego pachoła! Na jego szczęście był odstawiony na bok czyli, że bronił wstępu tylko chwilowo podczas, jak się okazało, utwardzania wydeptanej ścieżki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to utwardzanie jet po to, aby woda deszczowa z lasów wypływała a las sobie jej nie gromadził i nie przechowywał na suche czasy?

      Usuń
    2. Utwardzenie jest ażurowe, wodę wchłania a nie czyni błota.

      Usuń
  5. Klik dobry:)
    Także zauważyłam zasieki i to w wielu miejscach. Czy one są po to, aby ludzie - zamiast dystansować się - tłoczyli się w wąskich przejściach?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak właśnie jest. Zasieki bardzo przydatne obecnie, gdy luzowane są obostrzenia a zalecany dystans. Echh...

      Usuń
    2. Myślę, że w trawie piszczy Covid-19 i czeka na przybywających.

      Usuń
    3. A w lesie, na drzewach go nie ma?

      Usuń
  6. Wyrazy współczucia dla Krakusów (Krakowiaków?). No i proszę wierzyć, ze kto przetrwał PRL i poprzednią IV RP - przetrzyma i to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że przetrzymamy:)) Dla jasności: Krakus to taka odmiana Krakowianina. Różnica jest subtelna i ma różne sumienie. Natomiast Krakowiaczki niezmiennie "Cijają"* i są wesołe:))
      * "Krakowiaczek ci ja! Hop, hop"!

      Usuń
    2. Kiedyś gdzieś widziałem napis "Krakus - excellent Polish ham", co tłumaczono "Krakus ekscelencją wśród polskich chamów".

      Usuń
    3. Ziarnko prawdy w tym jest, ale tylko ziarnko. Powiem delikatniej, że raczej występuje tu skąpstwo, zawiść, zaciętość a nawet kołtuństwo...
      Są też bardziej przyjazne cechy jak poszanowanie tradycji, tytułów naukowych i zawodowych i swoistej elegancji.
      Wymienione cechy są raczej nabyte, niż wynikające z miejsca urodzenia. Nie każdy Krakowianin okazuje się Krakusem:))

      Usuń
  7. Podobają się zdjęcia z "pustociami". W "moich" leśnych ostępach, nad Łyną, też mogę się tym cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię "pustocie" w plenerze ale drażnią mnie ogrodzenia i ograniczenia gdy trudno dla nich znaleźć uzasadnienie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niechaj optymizm Cię nie opuszcza. Może jeszcze będzie normalnie. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze będzie... Z naciskiem na "może"

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.