Katia, Masza, Natasza, Diana, oraz Gleb i Walentyn z Miszą oraz wielu jeszcze innych…
Wrzesień 2014 roku – w szkole wielkie poruszenie nazwane wręcz momentem przełomowym bowiem przyjąć mamy grupę młodzieży z Ukrainy w celu kształcenia w naszej szkole. Ale że co? Ale że jak? Mają tu być, jeść i spać, uczyć się i bawić? Och i ach! Czy jesteśmy na to gotowi? Oj, nie wszyscy są tym zachwyceni, dużo kręcenia nosami i powątpiewania… Ale klamka zapadła na wyższym, bo samorządowym, szczeblu. No i przyjechali! Z walizami, tobołkami i słojami pełnymi kiszonek.
My, gospodarze, z pewną nieśmiałością rozwieszaliśmy niebiesko-żółte flagi na powitanie, częstowaliśmy jabłkami, studiowaliśmy przepisy na ukraińskie barszcze i uspokajaliśmy się wzajemnie. Bo przecież na wschodzie Ukrainy wojna, bieda i w ogóle trzeba otwierać się na międzynarodowe kontakty. Kiedyś to my szukaliśmy szans na zachodzie – czas pomagać teraz innym.
Wkrótce okazało się, że akurat nasza grupka ukraińskiej młodzieży pochodzi głównie z Kijowa i okolic, raczej nie cierpi biedy ani prześladowań, a naukę w Polsce rodzice i dzieci traktują jako wstęp do zachodniego życia. Ale nic to! Taka była wówczas polityka polska – nastawiona na integrację i wspieranie sąsiada. Przyjaźń międzynarodowa zadzierzgała się więc w sposób bardzo naturalny poprzez osobiste przeżywanie kontaktów z dziećmi i ich rodzinami. Do wielu szkół trafiły podobne grupy młodzieży czasem naprawdę potrzebujących pomocy i zaopiekowania.
Pionierska grupka przecierała szlaki dla następnych roczników, które w kolejnych latach już regularnie zasilały polską społeczność uczniowską. Z czasem pojawiły się źródła finansowania ubezpieczeń zdrowotnych, polepszała możliwość kontaktów telefonicznych i internetowych z rodzicami – rozwój technologii pomagał w wychowaniu. Oj, pomagał.
W pierwszym roku budowania międzynarodowych relacji szkolnych nie było łatwo. Przełamać nieufność, pokonać lęk przed nieznanym i często zwykłą zazdrość w każdej ze stron wymagało cierpliwości i pracy. Uczyliśmy się siebie nawzajem. Uczyliśmy polskie dzieci, nie bez trudu, tolerancji dla innej kultury i języka. Łatwo nie było…
Katia i Masza – prześliczne siostry bliźniaczki możliwe do odróżnienia jedynie po kolorze okularów. Obdarzone śnieżnobiałą cerą i pełne dziewczęcego uroku wzbudzały emocje u chłopaków bez względu na narodowość.
Nataszka – temperamentna dziewczyna z czasem prezentująca pełen asortyment cech trudnej nastolatki oraz jej uroczy ojciec padający na kolana przed wychowawcą w żartobliwym geście przeprosin za zachowanie córki.
Diana – niefrasobliwa mistrzyni unikania obowiązków. Ach, ileż z Tobą, Dianko, było kłopotów!
Mariana – rozmarzona, delikatna jak kwiatuszek, znana jako ta „co wciąż się uczy”. Z przejęciem deklamowała wiersze. Och, włos rozwiany, zamglony wzrok i kryształowy głosik podkreślający melodię rosyjskiego języka. Jak to brzmiało…
Misza – prymus w każdej dziedzinie. Gwiazda konkursów i olimpiad szkolnych.
Walentyn – zabawił w szkole tylko na czas krótki bowiem wiek i ukraińska matura zapewniła mu szybki status polskiego studenta. Ale i tak zdążył karnie wyszorować zachlapaną kawą elewację pod zajmowanym przezeń oknem. Choć dorosły i duży już taki był.
Jurij – talent piłkarski i nadzieja ukraińskich boisk. Łobuz i żartowniś, taki przymilny!
To tylko kilkoro ze sporej grupy, która kształciła się i wychowywała w tej szkole. Od tygodnia nie przestaję o nich myśleć. Tak niedawno karceni za palenie papierosów w toalecie czy zniszczenie drzwi, za wagary i nie umyte podłogi, a dziś… Kto wie, może wojują z bronią w ręku lub stawiają barykady na ulicach?
Dziewczyny i chłopaki z Ukrainy – trzymajcie się!
Wojna, to przekleństwo... Ludzkości. Szkoda mi ...Ludzi, którzy muszą walczyć o swoją Ojczyznę, lub uciekać gdy jest rodzinne życie zagrożone. Najbardziej szkoda mi młodych pokoleń, które i tak mają bardzo ciężki start w dorosłe życie. Trudno ocenić, co jest co i kto jest kto? A jeszcze trudniej, komukolwiek w tych ciężkich czasach ...zaufać... wiedząc, do czego co niektórzy są zdolni. Tak w zasadzie, to nie tylko toczy się ...wojna... na Ukrainie, ale właściwie na całym świecie walczy... człowiek z człowiekiem. Moim zdaniem, to jakieś szaleństwo ...ogarnęło... ludzkość, że aż strach się bać. Zaś Ukraińscy woje, nie walczą z własnej woli ale zostali do tych walk z narazeniem życia zmuszeni. Czytając powyzszą ...treść... łzy same cisną się do oczu, a serce pęka na kawałki... Masakra, do której doprowadza człowiek. Moc serdeczności i spokojnej nocy, życzę. Dobranoc...
OdpowiedzUsuńWitaj Dziergankowa:) Szkoda, że spotykamy się przy okazji tak tragicznego tematu, ale tym nie mniej serdecznie witam.
UsuńUsłyszałam niedawno komentarz, że III wojna światowa już trwa! Bez wątpienia zaangażowanie całego prawie świata to potwierdza. Może nie wszędzie padają bomby ale jest walka medialna i ekonomiczna.
Ukraińscy woje bronią nas wszystkich więc chwała im!
Płaczmy razem i wspierajmy Ukrainę jak kto może.
Agresja Putina przeraża!
OdpowiedzUsuńDramat niewinnych ludzi jest niewyobrażalny! Gdy w dodatku ci barbarzyńsko napadnięci ludzie mają znane osobiście twarze oraz imiona, to przerażenie i współczucie przybiera jeszcze inny wymiar.
Masz rację, osobista znajomość ludzi dotkniętych barbarzyństwem zmienia wymiar odczuć. Dlatego wciąż mam przed oczami twarze tych moich niedawnych podopiecznych, którzy teraz drżą o swoje życie.
UsuńImponuje mi obecna ofiarna pomoc dla uchodźców a jednocześnie zastanawia zmiana nastawienia dla "Obcych". Tak niedawno przerzucano przez granicę niechcianych migrantów, budowano zasieki z drutu a teraz... Czy trzeba krwi aby uruchomić pokłady empatii i dobroci?
Niestety kolor skóry jest nadal priorytetem. Wiem, jak wielkie problemy mają wracający nie Ukraińcy z terenów wojennych. Całe szczęście, że młodzi chełmianie nie powielają uprzedzeń swoich rodziców i dziadków i służą im wielką pomocą. Mam wielką nadzieję, że już zawsze będziemy odważnie nieśli pomoc tym którzy jej potrzebują bez względu na kolor skóry i wyznanie. Jestem bardzo dumna z obecnej postawy naszych rodaków.
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Też mam nadzieję, że straszne okoliczności bieżących wydarzeń odmienią Polaków na trwałe. Szkoda, że ta zmiana jest okupiona śmiercią niewinnych ludzi.
UsuńTeż jestem dumna z tego co teraz robimy.
W odmianę na trwałe nie wierzę. Owszem, we wszelkich zrywach Polacy zawsze sprawdzali się. A potem?
UsuńI ja jestem dumna, dodatkowo z tego, że nie budujemy obozów, tylko rozmieszczamy uchodźców w godnych warunkach mieszkaniowych.
Słusznie podkreślasz, że ukraińscy uchodźcy są przyjmowani do mieszkań, a jeśli do hoteli to tymczasowo.
UsuńWiele prywatnych domów otwarło się dla przybyszów. A może wojna, którą widzimy "naocznie" wpływa na naszą chęć pomocy i otwiera serca?
Nie było takiej fali dobra w przypadku uchodźców z granicy białoruskiej. To byli "obcy" - ukraińcy są "nasi"?
don't blink, z tych emocji nawet się z Tobą nie przywitałam. Bardzo się cieszę z każdego gościa, a Nowych Gości witam specjalnym uśmiechem:) Witaj, witaj!
OdpowiedzUsuńWitaj, witaj:)
UsuńPięknie opisałaś. Jednak "nierówność" statutu imigrantów w Polsce podyktowana jest politycznymi knowaniami.
OdpowiedzUsuńUkraińscy uchodźcy są jakby bardziej "nasi", prawda? Chociaż i tak ojciec z Torunia jest sceptyczny nawet w sytuacji wojennej.
UsuńWracając do uciekinierów z Ukrainy, naraz okazuje się, że mamy nieprzebrane zasoby miejsc do mieszkania oraz ofert pracy, miejsc w szkołach i szpitalach.
Dla ludzi na granicy białoruskiej był drut kolczasty.
Niechaj to Twoje wspomnienie o tych dziewczynach i chłopakach będzie niczym Anioł Stróż chroniący Ich przed rosyjskimi pociskami.
OdpowiedzUsuńTo bardzo ładna myśl, niech tak będzie.
UsuńNie tylko diaspora ukraińska w Olsztynie zajęła się uciekinierami z Ukrainy, ale i przez granicę białorusko-polska
OdpowiedzUsuńChwała za to!
Usuń