To hasło zawsze kojarzy mi się z piosenką Kabaretu Starszych Panów. Czym skorupka nasiąkła tym trąci. Trąci i nuci w myślach bo „na głos” się wstydzi : )
No to idąc za głosem Starszych Panów, pomijając ceremonię wieszania stosownej kartki na drzwiach, zagłębiam się w pobliski las.
Cóż, jaki las takie grzyby…
Cóż, w takim bajorku trudno łowić ryby, ale może jakąś żabę spotkam? Starsi Panowie docenią chyba chęć wypełnienia słów piosenki. Robię co mogę!
Niestety, muszę też zrezygnować z wyprawy „na lwy by”. Ale to powiedzonko jest na stałe obecne w moim Słowniczku Wyrażeń Ulubionych i bardzo pasuje do okoliczności gdy trudno jest określić cel jakiegoś działania. Młode pokolenie zupełnie „nie kuma” o co chodzi i to jest powód do kpiarskiego uśmieszku: „Co wy wiecie o urokach życia?”…
Pewnie wiedzą wiele, ale inaczej. Radosnej jesieni!
A ja ciągle się dowiaduję, że na południu zatrzęsienie grzybów. Sprawdza się zasada, że dobrze tam, gdzie nas nie ma. (Mareczek)
OdpowiedzUsuńA ja mam obiecane grzyby z Pomorza zachodniego:))) Podobno już się wysuszyły nawet.
UsuńPrawdziwa historyjka.
UsuńPanowie polujący pod osiedlowym sklepikiem na 2 zł kolejny raz proszą mnie o pożyczkę od razu tłumacząc, że pamiętają i oddadzą, bo już ze 20 zł. uzbierało się.
- A mogą być grzyby? Pyta jeden z nich.
- Oczywiście! Odpowiadam.
Spotykam znowu tych panów i upominam się o grzyby.
- Nie ma grzybów! - Wykrzykuje "grzybiarz".
- Jak to nie ma? Na ryneczku zatrzęsienia grzybów, a to znaczy, że w tym roku urodzaj na grzyby. - Oznajmiam.
- Tak, ale ludzie wycwanili się i przestali grzyby suszyć na lufcikach i parapetach.
Hi, hi, hi... Panowie mają problem!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńGrzybów nie zbieram, ryb nie łowię, ale jesień taka piękna, że chodzę codziennie „na lwy by”.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja też nie zbieram i nie łowię - tylko stwarzam pozory:))
UsuńLwy by są najlepsze!
A żabki ma państwo wykupić. Ciekawe, czy te z Twojej okolicy też?
OdpowiedzUsuńJuż wysyłam do nich ostrzeżenie, niech się dobrze zamaskują:))
UsuńTo znaczy... że NIC nie wyniosłaś z lasu?! Tak całkiem NULL?!
OdpowiedzUsuńA chrust? Chrustu też nie było? 😲🥴🤔
Jak to nic? Zdjęcia mam:)) Chrustu nie potrzebuję bo ogrzewam się kaloryferem:)
UsuńZdjęcia są "niefizyczne", tak jak węgiel pewnego pana K.
OdpowiedzUsuńNiefizyczne ale niezmieszane :))
UsuńTylko żaby wystraszone wizją zakupu.
A eksportową śliwowicję? Nie można zapomnieć zabrać... (Mareczek)
OdpowiedzUsuńŚliwowicja jest niezbędna gdyby przedsięwzięto ekspedycję.
Usuń"Urzekła mnie Twoja historia", ale jeszcze bardziej to zdjęcie przedzierające się przez drzewa, no i zapomniałem zostawić komentarz.
OdpowiedzUsuńNo widzisz... Nie pierwszy to dowód na to, że "urzeknięcie" bywa zdradliwe:))
UsuńBardzo lubię takie przedzierające się słońce bo ja też tak mam: Przedzieram się zamiast świecić pełnym blaskiem na czyściutkim niebie.
Przeczytałam Twój komentarz na moim blogu, za który z głębi serca dziękuję, a ponieważ u siebie przestałam być anonimowa, to postanowiłam spróbować na blogach wczoraj czytanych. Ja grzybów nigdy nie zbierałam, kupować się boję, bo jedyną osobą, której grzyby jadłam bez obaw była moja matka, Mój syn jest odważniejszy, wczoraj kupił podgrzybki i dziś chce je marynować, bo tylko takie lubi. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwono, miło, że jesteś. Nawet bez grzybów:)) Ja tez nie zbieram, nie przepadam za ich jedzeniem i boję się ich.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Nie chodzę ani na grzyby, ani na ryby. Jak ten czas leci, więc i las coraz dalszy. Jakby to powiedzieć delikatnie: widać się starzeję.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Ultro, mam tak samo:))) Tylko, że ja nie jestem tak delikatna i po prostu kapcanieję.
Usuń