sobota, 7 maja 2011

Punktualne kasztany

Zakwitły! Jak każdego roku na Maturę ! Zegar biologiczny jest niezawodny i bez względu na aurę zawsze punktualny. Dzielne drzewa wbrew inwazji Szrotówka Kasztanowiaczka, resztką sił kontynuują tradycję. Kochane kasztany!
  

        Matura dawniej zwana Egzaminem Dojrzałości. Takim też go pamiętam. Atmosferę podniosłości Tego Egzaminu budowano miesiącami. Już wrześniowe rozpoczęcie szkoły zapowiadało niezwykły finał majowy. Maturzystów wyróżniano przyznając w miarę upływu roku szkolnego kolejne przywileje:
 a to, pozwolenie na dłuższe  męskie fryzury - ponad obowiązujące ileś tam cm…
a to, spodnie i białe bluzki dla dziewcząt – zamiast granatowych fartuszków.
a to, pobłażanie na brak szkolnej tarczy na rękawie… itp.
a to, możliwość noszenia dżinsów /o zgrozo!/ płci obojga!
        Po ostatniej, marcowej szkolnej wycieczce będącej odpowiedzią na lakoniczne stwierdzenie Dyra: „ coś mi blado wyglądacie…”  zaczęło się na dobre ostre wkuwanie.
        Marcowa Wycieczka do Zakopanego była prezentem od pewnego Zakładu Pracy opiekującego się naszym LO. Taki był zwyczaj, że większe Zakłady Pracy patronowały wybranym szkołom na każdym poziomie edukacji. Sponsorowały wyjazdy uczniowskie, łożyły na dożywianie w formie  dostarczania kanapek i herbaty na tzw. „dużej przerwie”. Uczniowie w rewanżu pomagali w porządkowaniu terenu, zapraszali na okolicznościowe Akademie itp. Tak działał system „sponsoringu” za Peerelu.
        Ale czas powrócić do książek. Wiosna wybucha zielenią, na ławkach w parku siedzą /na siedzisku, nie na oparciu!/ grupki młodzieży rozprawiającej o Mickiewiczu, sinusach, wykresach i biologii pantofelka. Paradujemy z opasłymi księgami, koniecznie „pod pachą” – tak aby było widać co obecnie studiujemy. Taki był przedmaturalny szpan. Wtedy to pomagały kwitnące kasztany. Widok białych kwiatów budził nadzieję i dawał ukojenie zaczerwienionym z wysiłku oczom. Wiedza wprost parowała z naszych głów. Nocą, w snach, pojawiała się cała plątanina zapamiętanych wzorów i regułek. Kwitła produkcja przemyślnych „ściągawek” ukrywanych potem pod podwiązkami i krawatami.
        „Jak trwoga to do Boga” - w wieczór poprzedzający Maturę w Kościele Mariackim uroczysta Msza św dla nas. Szli wszyscy, niekoniecznie jednak z powodu wiary, ale z powodu niesamowitej „giełdy tematów” odbywającej się wokół Kościoła. Wymiana sensacyjnych wieści „co będzie” : Mickiewicz czy Słowacki ? "Dziady" czy może  "Chłopi" … Długo jeszcze w noc, posiadacze nielicznych telefonów prowadzili akcje uświadamiania nawzajem, wysyłali „kurierów” i knuli sposoby samopomocy maturalnej.
        Maturalne „pewniaki” prawie nigdy się jednak nie sprawdzały.
        Aż nadszedł ten dzień. Tramwaj pełen wyelegantowanych biało- granatowych, przejętych ale dumnych nastolatków. Duma - to uczucie dominowało, o stresie nikt nie myślał. Pierwszy raz w życiu potrzebne jest okazanie Dowodu Osobistego. Zasiadamy przy stolikach udekorowanych butelką oranżady i osobistą maskotką „na szczęście”.
        Język polski - tematy zapisane kredą na tablicy. Trzy do wyboru. Jeden z kategorii tzw „wolnych”. Tu najważniejsze były przemyślenia własne piszącego. To był temat dla ambitnych. Ale dawał możliwość pokazania Dojrzałości myślenia oraz interpretacji faktów. Kilka godzin pisania obszernego tekstu. Na brudno i na czysto. Niektóre , najlepsze  prace maturalne były publikowane w prasie.
        Matematyka – liczył się niekoniecznie dobry wynik. Doceniano też własne próby nowatorskich obliczeń, tok myślenia logicznego, niekonwencjonalne próby prowadzenia dowodów.
        Punkt kulminacyjny egzaminu to wniesienie kanapek przygotowanych  przez zestresowane Mamusie z Komitetu Rodzicielskiego. Kanapki były z szynką! Ten specjał także podkreślał doniosłość chwili. Ważniejsze jednak były ukryte pod szynką „ściągi” !
        Zadania  wyniesione z Sali przez ucznia udającego się do toalety, tamże, jakimś sprytnym sposobem odbierane przez wynajętych na tę okoliczność studentów. Szybko rozwiązane i ręcznie przepisane w stosownej ilości egzemplarzy transportowano w kanapkach.
        Proste i genialne. Niestety, z biegiem lat eliminowano kolejno wszystkie możliwości podpowiedzi. Kanapki na stół przed otwarciem tematów. Odwiedziny toalety w towarzystwie Nauczyciela, dokładne sprawdzanie terenu szkoły i brak możliwości kontaktu z otoczeniem.
        Ach te belfry ! Wszystko potrafią zepsuć ! Ale oceniając nasze prace kierowali się nie tylko zawartą w nich wiedzą ale i własną wiedzą o uczniu. To byli przecież NASI NAUCZYCIELE !
..."Profesorze, pókiś jeszcze pośród nas, Profesorze, zapytaj jeszcze raz...tą piosenką cię żegnamy Profesorze...nasze myśli będą zawsze z Tobą szły..."
 tak ciepło śpiewały po Maturze Filipinki
        Matura nobilitowała. Dawała autentyczne poczucie dojrzałości, zamknięcia pewnego etapu w życiu. Dawała legitymację do kręgu tzw inteligencji. Była przepustką do dalszego kształcenia.
        Matura jest nadal. Bardzo zmieniona. Postawiono na anonimowość i obiektywizm w ocenie. Stąd precyzyjna procedura kodowania , ocena dokonywana losowo w wielu miejscach kraju, wyniki podawane tajnie tylko do wiadomości zdających. Procedury te są uzasadnione tylko częściowo gdyż większość ocen to kwestia przyłożenia odpowiedniego klucza do testu. Jest test i klucz – nie ma człowieka.
        Takie czasy…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.