Co nami kierowało? Atawizm jakiś? Przecież ziemniaki jak i inne warzywa dostępne były w sklepach bez ograniczeń.
Ziemniaki  w piwnicy dawały jednak poczucie bezpieczeństwa. Jak zorganizować  hurtowe zakupy w czasie gdy samochód był luksusem dostępnym dla  nielicznych? Na pomoc mieszczanom ruszała Spółdzielnia samopomoc  Chłopska. Akcja ziemniaczana kończyła sezon skupu zakontraktowanych  płodów rolnych. Ach… jaka to była akcja! Ruszali w teren pracownicy ds.  skupu. Rejony upraw ziemniaków wokół większych miast były znane i  wcześniej zakontraktowane. W teren ruszały zastępy urzędników, pieszo,  tramwajem i autobusem PKS, a czasem nawet taksówką… Jak miło było  wędrować podmiejskimi dróżkami pełnymi wybojów oraz błota. Młodziutkie  urzędniczki na wysokich obcasach grzęzły w wykrotach, a czasem nawet, za  przeproszeniem, gnoju, aby skontrolować czy dostarczono odpowiednia  ilość jutowych worków. Co tam błoto, wystarczy obmyć w przydrożnej  kałuży i wskoczyć znów do miejskiego autobusu. Te urzędniczki były  ekspertkami od rozkładu jazdy komunikacji miejskiej. Znały trasę dojazdu  do podmiejskich wioseczek i najmniejszego nawet skrawka pożądanych  upraw.
Potem  praca biurowa.Telefon-czarny, ebonitowy z korbką /!/ rozgrzewał się  podczas gorączkowych rozmów z przedstawicielami Rad Zakładowych  różnych  przedsiębiorstw. Rada Zakładowa organizuje zaopatrzenie dla swoich  pracowników. Zamówienie w Spółdzielni Samopomoc Chłopska realizuje się  wprost w zagrodzie rolnika lub nawet w polu! Stąd umawianie terminów  odbioru, adresu rolnika itp. Wyładowane ciężarówki wiozą wory pełne  ziemniaków i mozolnie, dom po domu rozwożą płody rolne do piwnic swoich  pracowników.
Taka  misterna operacja to była. Dystrybucja działała jak w zegarku pomimo  braku telefonów komórkowych, nawigacji satelitarnej itp. Lista adresów  pracowników, lokalizacja pola ziemniaczanego i dwóch ludzi tzw.  „ładowaczy” oraz ciężarówka. Proste jak drut.
Czy  pracownik za to płacił? No, właśnie… tego nie pamiętam. Chyba jednak  akcję finansowały fundusze socjalne Zakładów Pracy. Stąd zapewne  skłonność do gromadzenia zapasów. To była darmowa żywność, rodzaj  deputatu „w naturze”.
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.