Zostać
piękną panią, najchętniej księżniczką i zamieszkać w tajemniczym zamku
zbudowanym na wysokiej skale. Oto dziecięce marzenie wielu dziewczynek.
Niektóre z nich nigdy z takich marzeń nie wyrosły… Hi, hi, hi… Więc zachwycam
się zamkami nad Dunajcem. Co tam osławiona, zagraniczna Loara ze swoimi
kamiennymi zamczyskami skoro tuż „za rogiem” mamy takie oto cuda!
ruiny zamku w Czorsztynie, foto Bet |
zamek w Niedzicy, foto Bet |
Pradawne
Damy zamieszkujące te fajne zameczki, z okien swoich komnat podziwiały wijący
się uroczo wśród skał, z pozoru niewinny Dunajec. Urocza, górska rzeka stawała się
groźna w czas obfitych opadów i wiosennych roztopów okresowo zalewając całą dolinę
oraz czyniąc oczywiste w takich okolicznościach szkody. Zamkowym Damom to nie zagrażało bo komnaty ich
wysoko stały, ale okoliczna ludność
cierpiała okrutnie. Tęgie głowy inżynierskie wymyśliły zatem chytry plan jak
temu zaradzić. Uchwalono /Rada Ministrów w 1964 roku/ aby na niepokornej rzece
wybudować tamę, pozwolić rozlać się jej wodom w odpowiednim dla społeczeństwa
miejscu a przy okazji wykorzystać siłę pędzącego nurtu do produkcji energii
elektrycznej w elektrowni wodnej. Co uchwalone w 1964 roku realizowano mozolnie
przez lat kilkadziesiąt. Inwestycję zakończono w 1997 roku. Powstało w ten
sposób sztuczne Jezioro Czorsztyńskie jako wielki zbiornik gromadzący nadmiar
wody oraz najwyżej w Polsce położona elektrownia wodna. Długo trwało… Cóż, taki
czas to był i problemów do rozwiązanie niemało. Trzeba było wybudować nowe
wsie, dla mieszkańców terenów przeznaczonych do zalania. Trzeba było umocnić te
fajne zameczki, wprawdzie już dawno popadnięte w ruinę i opuszczone przez
zamieszkujące je Damy, ale jednak żal ich było. Bardzo żal. Chwała
konserwatorom za ratunek dla nich.
Uhuuu... Uhu...Hu...
Jak widze jesteś (byłaś) w okolicach, które uwielbiam. Jeszcze niedawno, 2 lata temu byłam ostatni raz w Pieninach i tęsknię za nimi, za Dunajcem, Trzema Koronami, Sokolicą, nawet Palenicą. Opisane zamki też widziałam, na jezioro patrzyłam:) A propos zatapiania wsi - kiedyś pływaliśmy rowerem wodnym po Jeziorze Żywieckim, które powstało w ten sam sposób. I wjechaliśmy na mieleliznę czyli... dach zatopionego domu. Szkoda mi tych ludzi, którzy musieli się wbrew sobie wynosić z ojcowizny.
OdpowiedzUsuńNiestety, wielkie inwestycje wymagają "ofiar w ludziach". Ktoś musi coś stracić aby inni zyskali. Bez tego nie można by budować autostrad, dróg i stawiać fabryk alba domów. Życie w społeczeństwie to także poświęcenie dla wspólnego dobra.
UsuńTo prawda, a jednak ich żal...
UsuńPewnie, że żal. Zapewne żal jest większy gdy sytuacja dotknie naszych bliskich lub nas osobiście. Wobec "obcych" łatwiej jest zachować chłodny racjonalizm.
UsuńPiękne widoki, piękne zdjęcia, i tylko moje skojarzenia kosmate. Przypomniałem sobie bowiem jak takie damy - w tych swoich pięknych kreacjach podtrzymywanych na stalowych drutach, robiących za rusztowania - załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne. Otóż damy zbliżały się tyłem do jednego z kątów komnaty pałacowej, gdzie służący wsuwał pod ich suknię coś w rodzaju nocnika. Wszyscy mieli nadzieję, że trafienie będzie w "dziesiątkę", ale niestety prawie zawsze było poza "tarczę" ...
OdpowiedzUsuńOj tak, mnie zawsze zastanawiała "użytkowność" takiego ubioru... Ale nie śmiałam (jako dama...), zastanawiać się głębiej nad... ;-)
UsuńOch, a gdzie romantyzm?
UsuńA skoro już ten problem jest poruszony to chyba w podobnym kłopocie są współczesne panny młode w tych tiulach i falbankach?
UsuńAle im chyba nikt nie podstawia?.... Muszą se same radzić?.... ;-)
UsuńNie mam pojęcia jak one to robią. Bardzo dawno nie byłam panną młodą😋
UsuńTo nie tylko kłopot dam i panien młodych. W latach 70. ub.w. do Polski zaczęły napływać takie jednoczęściowe majteczki damskie z podkoszulką, to się nazywało chyba "body" i też było b. kłopotliwe. Dopiero później "prywatni importerzy" zorientowali się, że sprowadzają do Polski kostiumy teatralne, bo te właściwe były już rozpinane bez konieczności całkowitego rozbierania się.
UsuńNo, wiesz! Znawca damskich problemów majątkowych!Hi, hi...
UsuńAle masz rację, body bez guzików w kroku było okropne.
Jako "znafca" pozwolę sobie nadmienić, że te guziki umieszczano nieco wyżej niż w kroku.
UsuńNo tak, masz rację. Imponująca znajomość tematu😆
UsuńBet,Ty sobie tam siedzisz,gdzieś w jakimś Krakowie czy gdzieś tam..I nawet nie wiesz,że gdzieś tam(no zaś to gdzieś tam..carramba!)jest ktoś taki-owaki,kto Ciebie KOCHA! Kto spać nie może(oj Boże)i wzdycha z cicha: Beatka,Beśka,Besiuńka..I wyobraża sobie,jak by to było być przy Tobie tak całą noc..O Jezusicku,ratuj mnie od pokus wszelakich!.Nie uratował by..nie ma szans..Bet,nie masz pojęcia,jak chciałbym być z Tobą tam,gdzie robiłaś zdjęcia...
OdpowiedzUsuńMarzenia jak ptaki szybują po niebie,kiedy nie pada,a kiedy pada,to też szybują..
Arriva,Kochana!
Wielbicielu Waszku! Aby było jasne oświadczam, że romanse mnie nie interesują więc takie komentarze uważam za niestosowne. Uporczywe ich zamieszczanie jest nękaniem. Mam nadzieję, że to załatwia sprawę.
UsuńSmutek w kopalni ołowiu..Niech ktoś mnie dorżnie, bo po co mi dalej żyć??
UsuńNo i widzisz,o narobiłaż???
UsuńPięęęęknie! Cóż można inaczej powiedzieć?....
OdpowiedzUsuńPięknie, romantycznie i estetycznie☺
UsuńI ja tam bywałam. Byłam jeszcze przed powstaniem jeziora. We wsi Kluszkowce której już nie ma. Jadłam tam najlepsze naleśniki świata u górlaki . Z jagodami.
OdpowiedzUsuńDamy straszyły mnie w zameczkach jeszcze nieremontowanych..Hmm...Płynęłam Dunajcem na trawach flisackich...gdzie jeszcze było nieureulowane.. Ja to pamiętam. Pewnie jakbym dzisiaj tam była miałąbym inne wrażenie. ale tamte zachowuje w pamięci jak największy skarb..
Kluszkowce istnieją. Nie jestem pewna czy to nowe zabudowania podobnie jak wieś Maniowy.
UsuńWitaj Beatko :)
OdpowiedzUsuńChodziłam ....po dnie Jeziora Czorsztyńskiego :) Serio :) Spędzałam kolonie od 1960 roku we wsi Maniowy. Żelaznym punktem programu wycieczek był marsz do Czorsztyna i Niedzicy. Rok w rok słuchałyśmy tych samych opowieści przewodników, o zakopanych skarbach w zamku czorsztyńskim. Za każdym razem dłubałam patyczkiem w ziemi, słuchając słów przewodnika.... ale żadnych skarbów nie wykopałam. Gdy przed dwoma laty stanęłam po blisko pół wieku przy murach zamku w Czorsztynie, popatrzyłam w stronę Niedzicy i zobaczyłam tę szosę, którą maszerowałyśmy na zamek. Miłe to są wspomnienia :)
Pozdrawiam :)
Elżbietka53
Dziś już nie ma tam skarbów. Zabrałaś wszystko 😉
UsuńByłam widziałam :) Czy moje podobizny nadal są porozwieszane w lochach ??
OdpowiedzUsuńNie ma tam Baby Jagi! Jest Biała Dama. Chyba, że to Twoje przebranie?
UsuńJak byłam tam ostatni raz to w podziemiach wisiały różne panie na miotłach :) ale całkiem sympatyczne - może to solidarność mioteł
UsuńNie ma już ani mioteł ani ich pasażerek ☺
UsuńUwielbiam Twoje posty, bo Ty jako jedna z niewielu potrafisz w PRL-u zawsze znaleźć plusy. Zbudowanie zapory pomogło zamkom i ich renowacji. Wielka szkoda, że wiele innych fortec marnieje, bo nie ma funduszy i mecenasów sztuki by je ratować od całkowitej ruiny. Pozdrawiam serdecznie, dziękując za piękne zdjęcia które pozwoliły mi poczuć się tak jakbym sama tam była w tych zamkach i nad tą wodą.
OdpowiedzUsuńIwono, przeżyłam w PRL radosne dzieciństwo i młodość, bez związków z polityką i walką w opozycji. Nie zgadzam się z opinią, że PRL to szare życie pełne udręki i dlatego opisuję swoje wspomnienia a wielu moich gości mnie wspiera w pokazywaniu pozytywnych stron tego okresu
UsuńBet,napisałem tu cały poemat i wcięło..No to co mi pozostało?? Hurra na cześć Bet!
OdpowiedzUsuń"Damą być? "Ależ Beatko,Ty zawsze..Kto wątpi,to pojedynek na dzidy!
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńBo jest tam prawdziwie pięknie:)
Usuń