Tak, tak! Nie ma żartów. Cukier uzależnia jak każda, ogólnie
potępiana używka. Najnowsze trendy żywieniowo-zdrowotne zalecają dietę „absolutne
zero cukru”. Ani łyżeczki do herbaty, ani szczypty w roli przyprawy finezyjnie
poprawiającej smak potrawy. Cukier został produktem wyklętym. Cukrowy detoks podobno
działa cuda i odnawia człowieka jak nic innego.
foto Bet |
Smutek bije od mniej zacnych cukierniczkowych koleżanek –
tych z fajansu, z porcelany… Łka najmłodsza Duralexowa i ta szklana
przywieziona na pamiątkę z wakacji w Zjednoczonym Królestwie czyli prawie od
Królowej Elżbiety. Wszystkie bezrobotne… Ech…
A było tak pięknie. Cukiernica zajmowała poczesne miejsce na
stole. Była tak niezbędna, że stała na posterunku nawet w porach między
posiłkami. Zawsze przecież ktoś robił sobie herbatę, czasem kawę, dzieci
kręciły kogel-mogel lub łasuchowały posypując cukrem kromki chleba z masłem. Znajoma
nastolatka chętnie aplikowała sobie łyżeczkę cukru po każdej przyswojonej
porcji wiedzy. Tak więc cukiernica stała obok jej podręczników i szkolnych
zeszytów. Cukrowe odżywianie mózgu stosowała i nie miała nadwagi a i teraz na
cukrzycę nie choruje. O!
Dawniej cukier był wyznacznikiem dobrobytu. Przed wojną, na kresach wschodnich panował zwyczaj,
że niemowlęta witano w rodzinie darując w prezencie torbę cukru. Miało to
zapewnić dziecku słodkie i dostatnie życie.
Cukier był produktem gromadzonym w chwilach paniki „będzie
wojna – czas szykować zapasy”. Cukier i mąka to podstawa. Jaka w tym logika
skoro z tych produktów trudno sporządzić pożywną strawę? No cóż, z niektórymi
faktami trudno dyskutować. Tak było i już.
W upadającej gospodarce socjalistycznej cukier był pierwszym
produktem objętym reglamentacją chociaż
cukrownie polskie pracowały pełną parą i były dumą przemysłu
przetwórczego. Relacje z kampanii cukrowniczych ukazywały się na pierwszych stronach
gazet oraz czołówkach wiadomości TV. Byliśmy
na bieżąco szczegółowo informowani o wydajności buraka z hektara oraz wielkości
zapasów cukrowego produktu. Wytwarzano wtedy kilka rodzajów cukru:
- zwykły drobny kryształ do
codziennego użytku w tym głównie słodzenia herbat i mlecznych grysików dla
dzieci.
- cukier rafinowany w
postaci grubych płatków-kryształków, ozdobny, znakomity do pięknych cukiernic,
z których dziecięce paluszki chętnie wyskubywały co większe kryształki do
chrupania i ssania…
- cukier puder zwany czasem
„cukier-mączką” w postaci słodkiego pyłu stosowany do posypywania domowych wypieków
i deserów oraz dań. Ach, prawdziwa zgroza dla obecnych propagatorów cukrowego
detoksu! Naleśniki, racuchy, makarony, a czasem nawet placki ziemniaczane
obowiązkowo posypane białym pudrem.
Używając cukru należało „umić się zachować”. Zasady dobrego
wychowania przy stole nakazywały:
- używać specjalnej
łyżeczki do czerpania cukru z cukiernicy i bacznie zważać aby nie zanurzyła się
w słodzonym napoju nawet odrobinkę. Zamoczonej przypadkiem łyżeczki nie wkładać
do cukiernicy aby nie uległa oblepieniu:)
- cukier w kostkach
nabierać szczypczykami, ewentualnie łyżeczką lecz nigdy paluchami! Fe!
- słodzony napój mieszać
indywidualną łyżeczką, bezgłośnie i spokojnie, na zakończenie czynności nie
oblizywać jej i nie strząsać resztek stukając w brzeg szklanki! Mokrą łyżeczkę
odłożyć na spodeczek. Trudno, kilka kropel słodyczy idzie na zmarnowanie.
- wyjąć łyżeczkę ze
szklanki podczas picia! Nie wystarczy przytrzymywanie sterczącego trzonka
wskazującym palcem bo i tak grozi on okaleczeniem oka no i jest okropnie nieeleganckie…
Fuj!
Kartkowy
oraz zakupiony „na lewo” cukier
gromadzono w spiżarniach, komórkach i miejskich tapczanach. Na zapas,
dla poczucia zaopatrzeniowego bezpieczeństwa. To wtedy, w udręczonym
niedostatkiem społeczeństwie, krążył żart „ gość w dom – cukier do szafy”. Tak
ważny był to dla narodu produkt. Prawie wszyscy byliśmy uzależnieni, mamy więc
grzeszki nałogu na sumieniu.
Czy można się dziwić rozpaczy cukierniczek? Utrata takiej
pozycji to dramat! A dla nas niebagatelne pytanie: No to jak z tym cukrem, jeść
czy nie jeść?
Uchowała mi się kolekcja cukrowych kartek z 1976 chyba roku zwiastującego koniec pięknej epoki Gierka. Większość herbat słodziłem bezkartkowym w pracy, a na to, co potrzebowałem do domu - kilogram na jeden czy dwa miesiące kupowałem po cenach komercyjnych, najchętniej wspomniany najgrubszy kryształ. A zwalczanie cukru uważam za głupotę - już Wańkowicz twierdził, że CUKIER KRZEPI i do dziś się tego trzymam.
OdpowiedzUsuńTeż się trzymam Wańkowicza choć słodzenia napojów zaprzestałam wraz z nastaniem reglamentacji cukru. Kartkowy produkt gromadziłam aby upiec coś od czasu do czasu i zrobić jakiś owocowy przetwór. Tak więc jestem po detoksie:))
UsuńSłodyczy nie unikam.
Jeść niekoniecznie, słodzić z umiarem. Nie demonizować bo każda przesada szkodliwa.
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie, nie demonizować. Dałam się nabrać raz w życiu na kampanię anty masłową. Najadłam się wtedy margaryn różnego rodzaju,a wraz ze zmianą propagandy tłuszczowej przestałam się przejmować takimi rewelacjami.
UsuńSłodkie napoje mi nie smakują więc mam chyba problem "z głowy":)))
Wszystko z umiarem. Ja nie slodze kawy I herbaty wlasnie od "kartkowych" czasow. Czasem, jesli kupie sobie kawe na miescie to poprosze o syrop smakowy. Herbata musi byc gorzka, ale za to nie wyobrazam sobie ciasteczek I innych slodkosci bez cukru!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Beata
Próbowałam kiedyś upiec szarlotkę bez cukru. Choć jabłka same w sobie słodycz mają to jednak ciasto kruche bezcukrowe smaku nie miało żadnego. Tak więc, nie dajmy się zwariować:))
UsuńHerbatę bez cukru można łyknąć, ale zupki "podprawiane" szczyptą cukru tracą charakterystyczny smak. Też popieram Wańkowicza, że "cukier krzepi", ale niestety "wódka lepiej". Dlatego proponuję cukier zamieniać na procenty, to będzie procentowało!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest! Popieram zarówno szczyptę cukru w zupie jak i przerabianie go na procenty:)) Może jednak zostawmy to specjalistom, co? Czasy domowego przerobu chyba możemy zaliczyć do tych "słusznie minionych".
UsuńJa robię co kilka tygodni takie domowe wino z cukru, drożdży i skórek z jabłek i cytryn. Niezłe, bo mocne, jednak szybko kwaśnieje i trzeba szybko wypijać, albo wielokrotnie zlewać.
UsuńMusowe szybkie wypijanie chyba jest zaletą tego napitku:))
Usuńbimber, bimber i przepalanka!
OdpowiedzUsuńprawie każdy facet potrafił zrobić karmel ;)
Karmel jak karmel ale przepalankę to na pewno:)) Och, jak dawno tego nie piłam!
UsuńW tym "cukrowym" kontekście przypomnę wańkowiczowskie "Cukier krzepi". To chwytliwy slogan reklamujący spożycie.
OdpowiedzUsuńSlogan jest wybitny! Przetrwał dziesięciolecia i nadal jest chwytliwy!
UsuńTo ja idę do sklepu po... jakieś krzepidło. I to niekoniecznie będzie czysty cukier..
OdpowiedzUsuńBędę degustować razem z Renią. Albo raczej do niej... Dziś rocznica... Muszę coś ze sobą zrobić bo... ach...
Dołączę do Was i pokrzepię się z Wami. Już kupiłam dodatek do krzepidła, które chłodzi się w lodówce.
UsuńJakoś tą stratę trzeba przeżyć, wiem jak ciężko.
Przeżywam... Dziękuję Wam, że jesteście...
UsuńTaka mi się konkluzja nasunęła a'propos daty 7 czerwca. To data mojego pierwszego ślubu, pierwszego rozwodu i śmierci mojej jedynej Siostry...
No i co ja mam z tym fantem zrobić?...
Ojej, naprawdę jakieś fatum. Chociaż 7 jest uznawana za liczbę szczęśliwą. Trzeba przerwać złą passę i zaplanować w tym dniu coś bezsprzecznie radosnego i pozytywnego. Musisz coś wymyślić zanim znowu coś się wydarzy.
UsuńMasz piękną cukiernicę Bet moja też zabytkowa w kształcie kuferka :).Z cukrem tak jak ze wszystkim potrzebny umiar :). Wszak 1 łyżeczka cukru to tylko 12 kal ...Ciekawa dyskusja dziś u Ciebie i wyjątkowi goście .Pozdrawiam serdecznie a za pamięć o RENI mam krzepidło w postaci cytrynówki i wieczorkiem się pokrzepię -serdeczności przesyłam Eliza F.
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć, Elizo F. Pewnie, że najważniejszy jest umiar w spożywaniu czegokolwiek.
UsuńSpotkajmy się myślami o Reni, a kto chętny niechaj użyje krzepidła. Cóż, nie ma odwołania od wyroków ostatecznych, ech...
Odnośnie cukru oglądałam w zeszłym miesiącu program Ewy Drzyzgi. Ten cukier w cukierniczkach nie robi takiego spustoszenia, jak ogórki ze słoików i inne potrawy kupowane w sklepach.
OdpowiedzUsuńW cukierniczce to przynajmniej możemy policzyć kostki zjedzonego cukru.
Powiedziałabym przekornie:
Nie jedzcie niczego
Jedzcie cukier :)
I to jest bardzo mądra uwaga! Niebezpieczeństwo jest niewidoczne dla oka i trudno mierzalne.
UsuńZatem, jest nadzieja dla mojej cukiernicy?
Hahaha że zostanie w nim kostek w ilości policzalnej?
Usuń😃😁
Tak! Kostki zjadać w ilości minimalnej, resztę zostawić dla dekoracji i satysfakcji cukiernicy:))
UsuńKtoś powinien czerpać radość z tego faktu😉☀️
UsuńAlbo coś:-) Cukiernica!
UsuńOduczyłam się słodzić herbatę w czasie obowiązywania kartek, bo oddawałam je swojemu ojcu, który bez cukru nie wypił ani kawy ani herbaty. Kawę przestałam wzbogacać cukrem, gdy stałam się szersza niż dłuższa. Nie wyobrażam sobie jednak placków ziemniaczanych bez cukru czy jego odrobiny w śmietanie do mizerii. Gdybym jeszcze umiała zrezygnować ze słodyczy. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie ciepłe myśli kieruję ku Reni.
OdpowiedzUsuńA ja nie wyobrażam sobie placka ziemniaczanego z cukrem:))) Za to w mizerii i sałatce z pomidorów jak najbardziej tak.
UsuńSłodko i gorąco /och, jak gorąco:))/ pozdrawiam!
No tak Bet..No tak..'"CUKIER KRZEPI?". Mój ulubiony autor Melchior Wańkowicz takie pijerdoły sobie mógł gadać przed wojną,ale dziś w świetle badań to byłby zawierzgał kopytami i zapadł się dobrowolnie pod ziemię! No popatrz,na ten przzykład: taki sobie niewinny skurczybyk pączek:250Kcal!!! Żeby to to wydalić,40 km na rowerze trzeba dymać na ten przykład.! Idziesz na tO? Przypuszczam,że wątpie..Co oczywiście nie umniejsza faktu,że Melchior to niedościgły mistrz reportażu,wspólnie chyba z Kapuścińskim..
OdpowiedzUsuńAloha Bet!!!!!!!!!!!!
Każdy musi sam decydować co dla niego dobre.
UsuńUżywam bardzo mało cukru w czystej postaci - kawy piję hektolitry więc słodzę tak na czubku łyżeczki. Herbaty wcale. Ale w chwilach stresu i depresji zażeram smutki... słodyczami. Przez kilka miesięcy przytyłam przez to kilkanaście kg więc muszę znów pożegnać słodkości i przeprosić się z siłownią :)
OdpowiedzUsuńZajęcia ruchowe polecam z całych sił. Słodkości - umiarkowanie lecz nie potępiam:)) Też podżeram.
UsuńEch pamiętam czasy, kiedy woziłem ludzi do Warszawy na budowy a po drodze stawaliśmy koło cukrowni i każdy brał pół metra cukru. :)
OdpowiedzUsuń50 kg cukru! Dziś trudno nawet wyobrazić sobie jak i kiedy to zjeść. Albo wypić:-)
UsuńTo już wiem, dlaczego tyle tak mało myślących ludzi. Cukierniczki stoją puste, więc mózg nie ma czym się odżywiać...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
No właśnie. Czas zawołać: więcej cukru!
Usuń