I pora by się trochę nad sobą i upływającym czasem poużalać…
Na cóż długie miesiące radosnego na lato oczekiwania? Na cóż, radowanie się z topniejącego śniegu i liczenie pierwszych wiosennych kwiatuszków w młodziutkiej trawie? Na cóż karcenie opóźnionych w kwitnieniu kasztanów i odurzanie się kwitnącym bzem skoro… Sierpień już, a i jesień jest tuż, tuż?
Podzielam smutek uwięzionego w słoju ogórka, któremu młode życie brutalnie przerwano. Czyż można się dziwić, że niektóre z nich w ramach buntu kisną źle?
Z powodu zbyt krótkiego lata trzęsę się z oburzenia i ja, solidarnie z porzeczkową galaretką, ale owoce i tak mają dobrze bo słodko im w tych słoiczkach.
Choć doskwiera poczucie niespełnienia marzeń o własnym ogródku odwiedzam ogrody cudze i tam popijam na tarasie herbatkę popołudniową jak statecznej damie przystoi. A rankiem budzę się ze wspomnieniem zielonego raju i jak prawdziwa zołza zazdroszczę.
W ramach psychoterapii odwiedzam warzywny bazar i tam pozwalam sobie oszaleć z zachwytu nad urodą pomidorów, cebul, koprów i w ogóle wszystkiego warzywno-owocowego! Kładę do koszyka wszystko co zachwyca, a potem zastanawiam się co z tym pięknem zrobić. Układam więc jarzynowe bukiety i tak leczę przedjesienny lęk.
A dziś zebrałam z rozmiękłej od ulewnego deszczu ziemi pierwsze żołędzie i kasztanki, które towarzyszyć będą rumianym jabłuszkom zapowiadającym początek zbioru w sadach - co nie cieszy choć powinno.
Ach, co teraz będzie z nadzieją, radością i marzeniami?
Ilość przetworów imponująca. Pozazdrościło się aElli? Oby zdrowie dopisywało i humor też, to kolejne pory roku nie takie straszne się okażą. Uściski.
OdpowiedzUsuńTo taki mały pojedynek na słoiki:)) alElla daje wiśnią, a ja porzeczką! W Olimpijskim duchu rywalizacji chociaż alElla wcale o tym nie wie... Ci....
UsuńKlik dobry:)
UsuńNo! No! Pojedynek cichaczem??? Duch olimpijski wymaga rozgłosu, o!
Z olimpijskim pozdrowieniem!
Właśnie robimy rozgłos!
UsuńZakrętki do słoików błyszczą jak olimpijskie dyski, krokiem "chodziarkim" maszeruję z pokoju do pokoju, czasem rzucę drewnianą szpadkę niczym oszczep a nawet zdarza mi się trenować wspinaczkę i zspinaczkę po schodach do piwnicy z "ciężarem" zapełnionych słoików.
Olimpiada domowa jak nic!
Kompozycje imponujące! Ciekawe, czy jabłkom podoba się dekoracja żołędziowo - kasztankowa? Ale porzeczki i tak mają najlepiej, bo im dosłodziłaś. :)))
OdpowiedzUsuńJabłka narzekają, że kasztanki kłują:)) Porzeczkom nie szczędziłam słodyczy ale tak musi być aby się "zsiadły" na sztywno. To taka metamorfoza: z kwaśnego w słodki:)
UsuńJakiś czas asystowałem przy produkcji przetworów w formie fizycznej: wynoszenia, przynoszenia, podnoszenia itp. Samodzielnie, bez pomocy, wytwarzam wina i nalewki.
OdpowiedzUsuńI to jest solidny, tradycyjny podział ról sprawdzony przez pokolenia:) Powodzenia w dalszej działalności!
UsuńGdzieś zaginął mój komentarz, więc nadmienię tylko, że też bawię się w "wekowanie", ale głównie tego co zostaje w nadmiarze, a wyrzucić szkoda. I to jest fajna sprawa.
OdpowiedzUsuńPrawdziwie zaginiony Twój komentarz bo do SPAM nie wpadł, sprawdziłam.
Usuń"Wekowanie" nadmiarów ma głęboki sens. Też mi się zdarza zrobić pojedynczy słoiczek np z jabłek, które za chwilkę się zepsują, paprykę w occie bo zostało troszkę marynaty, borówki leśne bo zostały od obiadu itp...
Takie "przypadkowe" słoiki są bardzo sympatyczne i mało męczące.
Mróweczko,Ty sama sobie śpisz,chodzisz i nawet nie wiesz,że gzieś taw het het,,jest ktoś.kto Ciebie kocha i pragnie..
OdpowiedzUsuńMróweczko,Ty tak sobie chodzisz,śpisz i nie zauważasz,że wokuł Cię czai się mrówkojad(to ja)..
OdpowiedzUsuń