niedziela, 11 grudnia 2022

Okołoświateczne, słodkie dylematy.

         Z powodu braku osobistych problemów (dla potencjalnych zazdrośników wyjaśniam, że to ironia) martwię się jak sobie radzi współczesny Święty Mikołaj skoro jego prezentowy repertuar ma wymuszone ograniczenia w ilości oferowanych słodyczy? Wszak obecnie uważa się, że cukier to samo zło, a od Świętego oczekujemy samego dobra, czyż nie?

         Myślami cofam się do czasów obowiązującej w  Ludowej Ojczyźnie reglamentacji cukru oraz smakowitej, cukrowej galanterii i wspominam mikołajowe paczki, które Rady Zakładowe Przedsiębiorstw Państwowych w swej socjalnej hojności ofiarowywały pracowniczym dzieciaczkom. Toż to były wielkie torby słodyczy często dostępnych jedynie na potrzeby  Mikołajowej Akcji! Nie bez powodu popularne było hasełko wymyślone przez Olgę Lipińską na potrzeby Kabreciku, który właśnie leciał:

„Chcesz cukerka? Idź do Gierka. Gierek ma to ci da!”       

I dawał! Efektowne, zdobne w kolorowy staniol, rożki wypełnione cukierkami po same brzegi z czasem zastąpiły pękate, plastikowe reklamówki z wizerunkiem Mikołaja i równie słodką zawartością. Bywało, że z tej obfitości skrycie korzystali niedosłodzeni rodzice oraz ich bezdzietni przyjaciele:) W trosce o dziecięce zdrowie zapewne. Wyobrażam sobie, jak na widok takich prezentów współcześni dietetycy padają trupem ze zgrozy pomimo, że w paczkach zdarzały się owoce cytrusowe. O ile akurat „rzucono” je na rynek.

        Zastanawiam się także  czy współczesnej choince nie jest przykro, że nie wiszą nań cukierki w kolorowych złotkach często udające lodowe sople choć prawdziwych sopli wiszących u dachu wtedy nie brakowało? Czy nie tęskni do zdobienia w polerowane jabłka i zawijane w sreberka orzechy? I czy nie brak jej połyskliwych zwisów anielskich włosów?

        Dziwi mnie, że cukierkowa niechęć omija nabyty niedawno obrzęd Halloween i nie potępiony jest okrzyk: „Cukierek albo psikus”! A może by tak: „Marchewka lub brokuł, albo psikus?”

        Na złość współczesnym tendencjom – słodkich dni dla wszystkich! Nie tylko świątecznych, bo to wiadomo, ale tak „w ogóle”!


 

        


 

40 komentarzy:

  1. Klik dobry!
    Oj tam! Oj tam! Ma być słodko i już, i o! Jakieś lobby marchewkowe niech zawiesi swoją działalność na czas mikołajkowo - świąteczny. ;) :) Do chałwy narodzie! Do czekolady i pierników! Niech słodycz wszędzie gości, o!

    Przypomniał mi się Gomułka, który krzyczał przed świętami: kiszoną kapustę zajadajcie, skoro czekolad i cytrusów brak! A ja płakałam za kostką czekolady, jedną cząstką pomarańczy i kawałkiem chałwy z szarego papieru.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziś... W dobie pełnych półek w sklepach płaczę za dawną przekapustą kiszoną. Z niej nawet bigos nie taki...

      Usuń
    2. Errata. Z obecnej kapusty bigos nie taki.

      Usuń
    3. Też "ojtamam" zjadając kolejną warstwę ptasiego mleczka z pudełka:))
      Z obecnych produktów nic nie smakuje jak dawniej. Mięsko w bigosie też za bardzo nowoczesne jak na mój smak.

      Usuń
    4. Pewnie, że tak! Nie ma to jak dawna rąbanka w jeszcze ciepłych ćwiartkach. Kupowało się mięso od chłopa nawet na połówki. Jedynie w sklepie - na kartki - bawiono się w kilogramy.

      Usuń
    5. Wracając do czekolady i cytrusów - bardzo długo nie wiedziałam, że można zjeść całą pomarańczę w pojedynkę i więcej niż 1 kosteczkę czekolady. Te specjały były dzielone sprawiedliwie na wszystkich członków rodziny.

      Usuń
  2. Dopiero teraz zajarzyłem, że mieszkanie z dziadkami, ciotkami, i wujkami w dwóch wielorodzinnych domach powodowało, że nawet w najchudszych czasach PRL (końcówka Gomułki i Gierka) nie odczuwałem braku słodyczy i owoców egzotycznych. Nawet nie lubiłem bananów i arbuzów. W tych dwóch piętrowych domach mieszkało 13 osób, a dzieci było tylko dwoje (ja z siostrą). Chałwa, blok czekoladowy i jakieś "czekoladopodobne" w zasadzie były w ciągłej sprzedaży. Na choinkach wieszaliśmy jeszcze jabłka pieczone w karmelu, i jakieś kruche ciastka. Fajnie było ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd dziadkowie brali arbuzy i banany? Banany były przydziałowe dla najmłodszych dzieci - to pamiętam. Był okres gdy czekoladki były "na kartki" też dla dzieci oraz kobiet w ciąży. A może to cała rodzina "żerowała" na Twoich i Siostry przydziałach:))) Albo ja już coś źle zapamiętałam.
      Ja bananów też nie lubiłam i zostało mi to do dziś - może to osobisty protest wobec pomijania w przydziałach? Podobnie postało mi "nielubienie" słodkich napojów.

      Usuń
    2. Większość osób w mojej rodzinie to były osoby: a/ uprzywilejowane stanowiskiem (zawód, partia), b/ bezpośrednio uczestniczące w "podziale dóbr" (rady zakładowe, związki, bufety), albo c/ t.zw. "zaplute karły reakcji". W tym ostatnim przypadku źródłem były paczki z zachodu. A pamiętasz handel wymienny?

      Usuń
    3. Byłeś rozpieszczonym bachorem:))
      Handel wymienny pamiętam jak najbardziej - nawet stosowałam!
      Z powodu braku słodyczy w sklepach niektórzy bardzo cierpieli. Moja przyjaciółka jeden raz posunęła się w desperacji tak daleko, że udawała ciężarną aby kupić czekoladki. Niedługo potem wyemigrowała za ocean i została tam do dziś a ja mam wrażenie że jednym z powodów było upokorzenie w kolejce po cukierki.

      Usuń
    4. Faktycznie w sklepach były półki i haki. Ale przecież można było kupić masło, jaja, kakao, śmietanę, i nawet (do ok. połowy epoki Gierka) cukier. A z tego moja rodzina i sąsiedzi robili prawdziwe cuda. Pamiętam zwykłe wafle smarowane kremem, ciasteczka posypywane pudrem z kakao, torty, i najcudowniejsze "jeżyki" - takie kulki sklejane z kremu kakaowego, orzechów, herbatników i co kto miał. Jak nie było czasu to do piekarnika wstawiało się wydrążone jabłko nadziane cukrem i wanilią. Kogel mogel był także takim dyżurnym pocieszycielem. O blokach czekoladowych i sezamkach własnej roboty już nie wspomnę ... to było w PRL.

      Usuń
    5. O tak, domowa twórczość cukiernicza kwitła. Panie domu wymieniały się pomysłowymi przepisami na domowe bloki czekoladowe i ptasie mleczka, a nawet czekoladę:) Mam takie przepisy.
      Kogel-mogel jest ponadczasowy i smakuje zawsze:))

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    Przypominam sobie, jak w grudniu myszkowaliśmy po domu, by zobaczyć ile i jakich smakołyków Rodzice uzbierali i schowali na Mikołaja oraz na Gwiazdkę. U nas Mikołaj przychodził wieczorem/w nocy z 5/6 grudnia, a w Wigilię pod choinkę prezenty wkładał Gwiazdorek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie było podobnie, ale pod choinkę przybywał Aniołek z prezentami a niewidzialny św. Mikołaj zostawiał prezenty pod poduszką:))

      Usuń
  4. "Chcesz cukerka? Idź do Gierka. Gierek ma to ci da!”
    Czy zgubiłaś literkę "i" w słowie "cukierka", czy ma być tak, jak napisałaś: cukerka?
    Nie mogę sobie przypomnieć, jak to brzmiało w oryginale w kabareciku Olgi Lipińskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młoda aktorka, której nazwiska nie pamiętam, w scence kabaretowej ssała lizaka i mówiła:" chcesz cukerka"? Taki był zamysł humorystyczny a może element dziecięcej gwary warszawskiej?

      Usuń
  5. Sam przygotowywałem takie paczki w latach osiemdziesiątych chwaląc znajomości w Wawelu. Ech to były czasy gdy za Prince Polo można się było dać pokroić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ptasie mleczko? To był produkt z "wyższej półki" nadający się na elegancki prezent:) Wafelki Prince Polo przetrwały do dziś i nie straciły na smakowitości.

      Usuń
  6. Pamiętam. Tabliczka czekolady na sześcioosobową rodzinę. Jedna na Boże Narodzenie, druga na Wielkanoc. Sprawiedliwie po kosteczce dzielona. Cukierki na choince? To z czasów, kiedy cukierki w ogóle były luksusem, jak i ptasie mleczko, które osoby o dobrej pamięci dziś jeszcze uważają uważają za wielki smakołyk. A tak poza tym to cukier krzepi i tego się trzymam. (Mareczek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość słodzi:))
      Z cukierkami udającymi sople na choince mam pewien kłopot bo rodzice wmawiali mi, że nie należy ich jeść. Podobno były niedobre i wręcz szkodliwe a ich zadaniem było tylko wyglądać. Innych, jadalnych, cukierków nie wieszano. Czy to była szykana wobec dziecka?

      Usuń
    2. U nas też nie należało ich jeść. Pozostawały na choinkę w następnym roku. Nie wiem, czy dlatego, że niejadalne, czy z oszczędności.

      Usuń
    3. Chyba jednak były one średnio jadalne choć znam osoby, które jadły i żyją do dziś:))

      Usuń
  7. Sople lodu, wisiały i na moich choinkach. Rodzice chcieli je zostawiać na następny rok, ale ja podjadałam je na bieżąco. Na gałązkach zostawały tylko papierki. Paczki ze słodyczami i pomarańczami dostawałyśmy na imprezie mikołajkowej w pracy ojca, dlatego rodzice dodatkowych słodyczy do prezentów gwiazdkowych(zawsze praktycznych, a nie ludycznych) nie dostawałyśmy. Matka przygotowywała wafle przekładane kremem i dżemem oraz blok kakaowy. Kruche ciasteczka przez Nią wypiekane, wisiały na choince lub były stawiane na stole. Wtedy lubiłam Święta. Dziś choć jest ogrom słodyczy, w których można przebierać, to smaki już nie takie same(także w innych potrawach bożonarodzeniowych). Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podjadanie jest najlepsze:) Rodzicielskie zakazy zjadania cukierkowych sopli było, moim zdaniem, słabo uzasadnione ale, jak widać dość powszechne.
      Ciekawa sprawa.
      Wafle przekładane maślaną lub kajmakową masą były bardzo popularne i lubiane. Jakoś nie ma na to teraz mody. Może czas powrócić do dawnych smaków?
      Spokojnych i dobrych Świąt, Iwono!

      Usuń
  8. Elżbietka 5314.12.2022, 22:12

    Witaj Beatko :)
    Słodziutki temat , cóż może być przyjemniejszego :) Najpierw
    wspominki.
    Sklep firmowy "Wawelu" na linii AB w Rynku Głównym.
    Najpiękniejsze miejsce jak dla mnie. Cel moich wycieczek od wielu, wielu lat. Wchodziłam tam i natychmiast byłam w innym świecie, Ten zapach, te witryny ten gigantyczny wybór czekoladek. Czasem wchodziłam tam tylko po to, żeby nacieszyć
    oczy :) To był początek lat siedemdziesiątych. Dacie wiarę, że to ponad pół
    wieku ?
    I teraz wymieniam co zapamiętałam. Buławki nasączone delikatnie
    spirytusem, malaga w środku rodzynki w aksamitnym, cudownym kremie, kasztanki ze zmielonymi orzeszkami /dla mnie zbyt suche/, potem tik taki, także
    orzechowe, Magda - to była nowość z nadzieniem czereśniowym, pastylki
    miętowe w polewie czekoladowej, Katarzynki czekoladowe i bez czekolady,
    kukułki, landrynki i dziesiątki innych słodyczy. Czekolady wszelkiej
    maści. Każda obowiązkowo miała 100 g, moje ukochane Danusie trochę lżejsze,
    ale cóż to za problem kupić trzy zamiast jednej ;) Po kilkudziesięciu
    latach sklep przestał istnieć.
    Wczoraj odwiedziłam sklep firmowy Wawelu w Podgórzu. Nowe moje odkrycie i
    szok niemały. Najpierw pogaduszki z młodą sprzedawczynią. Moje
    wspominki z czasów PRL-u wzbudziły zdumienie. Połowy produktów nie było. Dostałam papierową torbę i postanowiłam.... tylko po dwie czekoladki z każdego
    rodzaju. Zobaczyłam ceną za kilogram i .... prawie nie zemdlałam ! Cena za
    MIX-Luz Wolność Wyboru tylko ... 39,98 zl za kilogram. Pociemniało mi w oczach!
    Więc powtórzę raz jeszcze trzydzieści dziewięć złotych, dziewięćdziesiąt
    osiem groszy.. Do tego Danusie Classic 38g za 2,49. Zaszalałam i dorzuciłam
    jeszcze Danusię gorzką 100g za 4,49zł. . Nie pytajcie ile zostawiłam pieniędzy. To
    był rozbój w biały dzień! Jedno jest pewne. Jutro lecę do "Stokrotki" bo
    tam chyba ten MIX jest o połowe tańszy. Dałam się nabrać na sklep firmowy.
    Raczej szerokim łukiem będę omijać ten przybytek. Warto jednak było wejść,
    żeby wrócić do wspomnień :)
    Pozdrawiam słodziutko :)
    Elżbietka53

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elżbietko! Wydobyłam Twój komentarz z formularza kontaktowego i wkleiłam tu.
      Sklep firmowy Wawelu na linii AB pamiętam doskonale z powodu cudnego zapachu jaki panował w sklepie. Czuję ten czekoladowy aromat do dziś:))
      Nie pamiętam Magdy!
      Dziś, w dużym supermarkecie kupiłam Katarzynki w polewie gorzkiej czekolady z toruńskiego Kopernika - pyszne, choć najbardziej lubię takie gołe, bez żadnej polewy.
      Sklepy firmowe doliczają do ceny swoją "firmowość" ale daleko tak nie zajadą skoro asortyment ten sam można kupić taniej w marketach. Szkoda.
      Też lubię Stokrotkę!
      Wszystkiego słodkiego:))

      Usuń
  9. Nie kupuję słodyczy Wawelu, bo ceny zwalają z nóg, a jakość nie idzie w parze z ceną. Porównanie na rzecz Wedla wychodzi na korzyść wedlowskich słodyczy. Mnie z kolei wmawiano, bym sopli nie jadła, bo połamię zęby. A i tak jadłam wszystko, co słodkie, nawet z cukier z cukierniczki.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, witaj w klubie dzieci objętych zakazem jedzenia cukierkowych sopli. Mnie mówiono, że od tego ma się robaki w brzuchu... Bardzo drastyczne uzasadnienie. Ciekawe czy te wszystkie rodzicielskie opowiastki to mit czy też tkwiło w nich ziarenko prawdy.
      Cukier z cukierniczki też mam na sumieniu. Szczególnie dawna Rafinada była atrakcyjna bo zawierała naprawdę duże, cienkie i błyszczące cukrowe płatki, które przyjemnie chrupały w zębach. Teraz taki cukier nie istnieje. Współczesna rafinada ma wprawdzie spore kryształki, ale grube i bez połysku.
      Słodziutkich Świąt, Ultro:))

      Usuń
  10. Po pierwsze, a nie ostatnie, tęsknię do tych choinkowych słodkości, do tzw. choinek zakładowych, kiedy dostawało się łakocie w postaci czekolady, ciastek, jabłek i pomarańczy. Hm.. każdy dostawał po równo i ta zasada była słuszna - rozpusta była w co niektórych domach, tych zamożniejszych. Piszący te słowa z cukrem nigdy nie miał nijakiego problemu, albowiem należę do rodziny cukrowniczej; od cukrowni oddzielał mnie niski betonowy płot, a dwa piece wapienne zwane choinką dostarczały bezustannych atrakcji - wózki z węglem i kamieniem wapiennym wjeżdżały na górę, następnie opróżniano je czyniąc niesamowity huk, gdyż wspomniany kamień wapienny i węgiel z ogromnej wysokości spadał na palenisko. Gdy ktoś z rodziny nocował u nas podczas kampanii cukrowniczej, nie było mowy o zaśnięciu w nocy, a my, dzielni cukrownicy... nas ów huk nie przerażał. A w cukrowni tworzono z cukru baranki, grzybki, mikołajki i inne cukrowe gadżety, tak że nie groził nam nigdy brak cukru do słodzenia herbaty, do ciast, itp. Z rozrzewnieniem wspominam te prześwietne czasy. Było jak było, ale nikt na komendzie nie strzelał z granatników :-) słodko i przedświątecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodki chłopak! Ja też tęsknię to czasu gdy słodycze były okazjonalną atrakcją. Nadmiar w ofercie zazwyczaj szkodzi a już na pewno zmniejsza przyjemność:) I ta zasada dotyczy nie tylko materialnych słodkości.
      Ale żeby wapień używany był w cukrownictwie to nie wiedziałam. Wyrastałam w sąsiedztwie fabryki sody i tam kamieni wapiennych używano do produkcji więc ten element dzieciństwa mamy wspólny. Wagoniki z tym materiałem czasem zbaczały z torów i blokowały ruch komunikacji miejskiej ku uciesze młodzieży szkolnej bo to było świetne usprawiedliwienie nieobecności na lekcjach.
      Miłych Świąt!

      Usuń
  11. Zdrowych, pogodnych i spokojnych dni świątecznych życzy Kawiarennik. Wraz z życzeniami ten oto wierszyk:

    Pobielał świat córko czy wiesz
    za oknem spadł w Twoim życiu pierwszy śnieg
    patrz wróble dwa na zimnie drżą
    dziś pierwszy raz życzę Ci Wesołych Świąt
    Przybył nam córko talerz na stół
    z szopki się gapi wół jak to wół
    Garnek na piecu kolędę gra
    do barszczu wpada twa pierwsza łza
    Już pod choinką prezentów sto
    kto je tu przyniósł no zgadnij kto
    kto z Tobą siądzie do wielkiej gry
    ktoś komu bardzo zależy by
    By dobra noc co wszystko wie
    otarła Twą pierwszą i ostatnią łzę
    [Andrzej Sikorowski, "Pastorałka dla córki"]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję za urocze życzenia:) Wszystkiego co najmilsze dla Ciebie życzę.

      Usuń
  12. Tak tu słodko dzisiaj, że wypada tylko dodać moc życzeń świątecznych - spokoju, nastroju, aromatów i pyszności! A za kilka już dni pożegnamy stary rok - przyznam, że bez żalu.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia - dla Ciebie pomyślności jak najwięcej. Stary rok jaki był każdy widzi a ten nowy to nie wiadomo czego się spodziewać. Może nas pozytywnie zaskoczy:))

      Usuń
    2. Tak! Tak! Na pewno nas zaskoczy!

      Usuń
    3. Oby w dobrą stronę:))

      Usuń
  13. A w menu sylwestrowym słodkie ciasteczka powinny być okrągłe dla zamknięcia magicznego kręgu, aby - jak w kalendarzu - w tym samym miejscu, w którym coś się kończy, coś innego się zaczynało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo... Nie wiedziałam, że musi być na okrągło! Trzeba powykrawać szklanką kółka w poświątecznym pierniku. Bo nowych ciasteczek piec nie będę.

      Usuń
    2. I cały rok słodkości mogą być na okrągło. 😁

      Usuń
    3. Dopóki nas nie dołapie cukrzyca:))

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.